Za dużo szczęścia. Nagle ciszę rozrywa ryk silnika, fale wyrzucają na brzeg łódki wędkarzy i łodzie, zakochanych w ciszy, żeglarzy. Koszmar trwa.
Ze zdziwieniem spoglądam na przyjaźnie machających łapkami, zachwyconych swoimi skuterami, motorówami motorowodniaków.
Czy to tak trudno zrozumieć, że ci, którzy biwakują przy wyspie uciekają od zgiełku?
Rozumiem, że jedni lubią ciszę, a drudzy hałas. Ale czy pragnący zaznać rozkoszy smagania ciał wiatrem muszą koniecznie pływać zachodnim przesmykiem? Wschodnia strona (wzdłuż łąk wałdowskich) jest wolna od ograniczeń! Może wyciąg narciarski zmieni tę koszmarną sytuację?