mazurskie szanty
Moderatorzy: chochlik, Jacek-P
-
- gaduła
- Posty: 543
- Rejestracja: 2007-03-19, 21:53:54
Zaduszki w stylu Halloween.
Na cmentarzu, przy ulicy,
w bladożółtym blasku świec,
w takt jesiennej zawieruchy
na nagrobkach tańczą duchy,
oczekując na swój wiec.
W tańcu wściekłym i szalonym
koło pręży się i drga.
Kto był w grobie położony,
ten radości dzień dziś ma.
Swoich bliskich obskakują,
śmieją się radośnie w twarz;
czemu się smucicie, głupi?
Nic nas dziś nie ukatrupi
- do północy mamy czas.
Kiedy północ już wybiła,
ucichł nagle silny wiatr.
Wszystkie świeczki się spaliły,
duchy ciemność otuliła.
Każdy się do grobu kładł.
Na cmentarzu, przy ulicy,
w bladożółtym blasku świec,
w takt jesiennej zawieruchy
na nagrobkach tańczą duchy,
oczekując na swój wiec.
W tańcu wściekłym i szalonym
koło pręży się i drga.
Kto był w grobie położony,
ten radości dzień dziś ma.
Swoich bliskich obskakują,
śmieją się radośnie w twarz;
czemu się smucicie, głupi?
Nic nas dziś nie ukatrupi
- do północy mamy czas.
Kiedy północ już wybiła,
ucichł nagle silny wiatr.
Wszystkie świeczki się spaliły,
duchy ciemność otuliła.
Każdy się do grobu kładł.
Ostatnio zmieniony 2008-11-17, 09:43:06 przez chochlik55, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- gaduła
- Posty: 543
- Rejestracja: 2007-03-19, 21:53:54
Dzięki Toledo
Jeden świeży duch,
z jeszcze świeższą duszycą stwierdzili,
że swym nowym bytem
mało się zachwycili.
Złożyli zażalenie do Boga
Najwyższego, pytając dlaczego
w duchu nie ma ducha.
Ale zajęty Bóg,
wcale ich nie chciał słuchać.
Powiedział:
jeśli was coś boli,
to składajcie zażalenie
do św. Kingi od soli.
Jeden świeży duch,
z jeszcze świeższą duszycą stwierdzili,
że swym nowym bytem
mało się zachwycili.
Złożyli zażalenie do Boga
Najwyższego, pytając dlaczego
w duchu nie ma ducha.
Ale zajęty Bóg,
wcale ich nie chciał słuchać.
Powiedział:
jeśli was coś boli,
to składajcie zażalenie
do św. Kingi od soli.
-
- rozkręcający się
- Posty: 227
- Rejestracja: 2006-10-09, 21:24:24
-
- gaduła
- Posty: 543
- Rejestracja: 2007-03-19, 21:53:54
Traaaagedia!!!
Drodzy faceci,
mówię to bez żadnej ściemy;
za sto dwadzieścia pięć tysięcy lat
znikniemy.
Jeden uczony
do strasznej wiadomości dopadł,
że w chłopie coraz mniej jest
chłopa.
Długo, bezradnie,
łkałem rozpaczliwie w kącie, martwiąc się
czym kobity, w przyszłości, zastąpią chłopa
prącie.
Ale żona
szybko rozwiała mi te mary.
Hej, siwy ogierze, idź pozmywać
gary!.
Drodzy faceci,
mówię to bez żadnej ściemy;
za sto dwadzieścia pięć tysięcy lat
znikniemy.
Jeden uczony
do strasznej wiadomości dopadł,
że w chłopie coraz mniej jest
chłopa.
Długo, bezradnie,
łkałem rozpaczliwie w kącie, martwiąc się
czym kobity, w przyszłości, zastąpią chłopa
prącie.
Ale żona
szybko rozwiała mi te mary.
Hej, siwy ogierze, idź pozmywać
gary!.
Ostatnio zmieniony 2008-11-17, 09:44:42 przez chochlik55, łącznie zmieniany 2 razy.
-
- gaduła
- Posty: 543
- Rejestracja: 2007-03-19, 21:53:54
modny zrobił się Rej na forum. Żeby nie czuć się gorszym, przedstawiam swoją wersję.
Rozmowa między Starostą, Burmistrzem, Wójtem a Chochlikiem.
Spisana potajemnie.
Chochlik.(zafrasowany)
Cicho wszędzie, głucho wszędzie,
inwestycji w mieście mało.
Mówcie mili włodarzowie,
co takiego wam się stało,
że miast walczyć o wyniki,
zastawiacie na się wnyki.
Wójt.
Tak się tylko wam wydaje,
moja chata zawsze z kraja.
Ja nie bawię się w podchody,
by wykończyć obu panów,
nie słuchajcie głupich bajań.
Starosta
Ja zastawiam jakieś wnyki?
Ja tak rządzić chcę powiatem,
żeby szybkie mieć wyniki.
I pomysłów mam wciąż kupę,
lecz Burmistrz, nie wiem dlaczego,
strasznie chce mi skopać d…pę.
Burmistrz.
Ja? Ja cię kocham, ja cię pieszczę.
Ale cóż na to poradzę,
że moi dwaj pretorianie,
nie uznają z tobą schadzek.
Jeszcześmy się nie spotkali,
ale winien temu Czarek.
Wójt.
Moi mili bratankowie,
ja tam rządzę bardzo cudnie.
Gminny ludek mnie pokochał,
za to wysypisko w Rudnie.
Chciałem jeszcze was uraczyć
fabryką od płyt wiórowych,
ale szybko się wydało,
że klimat jest tu niezdrowy
i na sesję, w dużym tłumie,
przyszedł Oldzio ,niosąc trumnę.
I niewiele brakowało,
by tam wsadził moje ciało.
Starosta
Wtedy jeszcze mnie nie było.
Ale inne mam kłopoty
z Burmistrza pretorianami.
Kiedy szpital chcę uzdrowić,
by przekrętów tam nie było,
Czarek z Oldziem, z nienawiścią,
chcą mnie ciągle walić w ryło.
Burmistrz.
O, ja biedny, co ja mogę,
kiedy rządzić z Litwy muszę.
Zawsze się na wyjazd skuszę,
no bo u was wiedzy mało,
że na Litwie, do gorzałki,
zawsze dają tłuste sało.
Chochlik
Ale przecież podatnicy,
dają na was swoją kasę.
I nie kłótni oczekują,
przecież potrzeb mają masę.
Wójt.
Z kasą tą, to jest podpucha,
przecież wniosków ludu słucham.
Czując na się oddech Ficia,
poprawiam warunki życia
i ciągle, ciągle buduję.
Ludek w gminie fest się czuje.
Starosta.
Ja budować jestem skory,
przejazd przez te upierdliwe tory.
Ale sam nie wybuduję,
kiedy burmistrz na mnie szczuje
kogo tylko poszczuć może.
Cierpliwości daj mi Boże!
Burmistrz
Z gadek tych nic nie wynika..
Ja dbać muszę o Słowika,
bo ktoś w mieście robić musi.
A wciąż nie wiem jak mam z Czarka
zapał do pracy wydusić.
Zaś co tyczy się tej kasy...
Ja nie jestem na nią łasy.
I przyjmuję to z pokorą,
kiedy kasę inni biorą.
Chochlik
I tak Burmistrz na Starostę,
Wójt na Burmistrza
nasze trudne troski spędza,
a nam wszystkim zewsząd nędza.
Rozmowa między Starostą, Burmistrzem, Wójtem a Chochlikiem.
Spisana potajemnie.
Chochlik.(zafrasowany)
Cicho wszędzie, głucho wszędzie,
inwestycji w mieście mało.
Mówcie mili włodarzowie,
co takiego wam się stało,
że miast walczyć o wyniki,
zastawiacie na się wnyki.
Wójt.
Tak się tylko wam wydaje,
moja chata zawsze z kraja.
Ja nie bawię się w podchody,
by wykończyć obu panów,
nie słuchajcie głupich bajań.
Starosta
Ja zastawiam jakieś wnyki?
Ja tak rządzić chcę powiatem,
żeby szybkie mieć wyniki.
I pomysłów mam wciąż kupę,
lecz Burmistrz, nie wiem dlaczego,
strasznie chce mi skopać d…pę.
Burmistrz.
Ja? Ja cię kocham, ja cię pieszczę.
Ale cóż na to poradzę,
że moi dwaj pretorianie,
nie uznają z tobą schadzek.
Jeszcześmy się nie spotkali,
ale winien temu Czarek.
Wójt.
Moi mili bratankowie,
ja tam rządzę bardzo cudnie.
Gminny ludek mnie pokochał,
za to wysypisko w Rudnie.
Chciałem jeszcze was uraczyć
fabryką od płyt wiórowych,
ale szybko się wydało,
że klimat jest tu niezdrowy
i na sesję, w dużym tłumie,
przyszedł Oldzio ,niosąc trumnę.
I niewiele brakowało,
by tam wsadził moje ciało.
Starosta
Wtedy jeszcze mnie nie było.
Ale inne mam kłopoty
z Burmistrza pretorianami.
Kiedy szpital chcę uzdrowić,
by przekrętów tam nie było,
Czarek z Oldziem, z nienawiścią,
chcą mnie ciągle walić w ryło.
Burmistrz.
O, ja biedny, co ja mogę,
kiedy rządzić z Litwy muszę.
Zawsze się na wyjazd skuszę,
no bo u was wiedzy mało,
że na Litwie, do gorzałki,
zawsze dają tłuste sało.
Chochlik
Ale przecież podatnicy,
dają na was swoją kasę.
I nie kłótni oczekują,
przecież potrzeb mają masę.
Wójt.
Z kasą tą, to jest podpucha,
przecież wniosków ludu słucham.
Czując na się oddech Ficia,
poprawiam warunki życia
i ciągle, ciągle buduję.
Ludek w gminie fest się czuje.
Starosta.
Ja budować jestem skory,
przejazd przez te upierdliwe tory.
Ale sam nie wybuduję,
kiedy burmistrz na mnie szczuje
kogo tylko poszczuć może.
Cierpliwości daj mi Boże!
Burmistrz
Z gadek tych nic nie wynika..
Ja dbać muszę o Słowika,
bo ktoś w mieście robić musi.
A wciąż nie wiem jak mam z Czarka
zapał do pracy wydusić.
Zaś co tyczy się tej kasy...
Ja nie jestem na nią łasy.
I przyjmuję to z pokorą,
kiedy kasę inni biorą.
Chochlik
I tak Burmistrz na Starostę,
Wójt na Burmistrza
nasze trudne troski spędza,
a nam wszystkim zewsząd nędza.
-
- gaduła
- Posty: 543
- Rejestracja: 2007-03-19, 21:53:54
Re: mazurskie szanty
Ciężkie życie wierszoklety.
Często nachodzi mnie chętka,
by wygłaszać na forum
wiekopomne myśli.
A jak już te myśli wymyślę,
to z przykrością stwierdzam,
że już ktoś przede mną,
te myśli wymyślił.
Pozostaje mi przeto,
być po prostu tych myśli
gorliwym apologetą.
Często nachodzi mnie chętka,
by wygłaszać na forum
wiekopomne myśli.
A jak już te myśli wymyślę,
to z przykrością stwierdzam,
że już ktoś przede mną,
te myśli wymyślił.
Pozostaje mi przeto,
być po prostu tych myśli
gorliwym apologetą.
-
- gaduła
- Posty: 543
- Rejestracja: 2007-03-19, 21:53:54
Re: mazurskie szanty
Ballada o grzeszniku.
Żył sobie facet, któremu, mimo ogłady,
słoma wyłaziła z buta.
I ten facet, na własny użytek,
głosił hasło: Life is brutal.
Raz wykręcił faceta na kasę
i gdy wyszła z tego poruta,
zrozpaczonemu gościowi powiedział:
Stary, life is brutal.
Śliczną laseczkę chciał wyrwać,
więc z nawijką poszedł na total.
Spłakaną zostawił w łóżeczku z sentencją:
Kochanie, life is brutal.
Politycznych przyjaciół wykiwał,
bo na stołek mu przyszła ochota.
Na zarzuty, że tak sie nie robi, rzucił:
Naiwniacy, life is brutal.
Na nowszy model żonę wymienił,
bo za nowym go naszła tęsknota.
Na pytanie-jak mógł jej to zrobić-mruknął:
Kobieto, life is brutal.
Gdy przed Stwórcą przyszło mu stanąć
i zapłakał nad straszną pokutą,
chórek świętych mu refren zaśpiewał:
Grzeszniku, life is brutal.
Żył sobie facet, któremu, mimo ogłady,
słoma wyłaziła z buta.
I ten facet, na własny użytek,
głosił hasło: Life is brutal.
Raz wykręcił faceta na kasę
i gdy wyszła z tego poruta,
zrozpaczonemu gościowi powiedział:
Stary, life is brutal.
Śliczną laseczkę chciał wyrwać,
więc z nawijką poszedł na total.
Spłakaną zostawił w łóżeczku z sentencją:
Kochanie, life is brutal.
Politycznych przyjaciół wykiwał,
bo na stołek mu przyszła ochota.
Na zarzuty, że tak sie nie robi, rzucił:
Naiwniacy, life is brutal.
Na nowszy model żonę wymienił,
bo za nowym go naszła tęsknota.
Na pytanie-jak mógł jej to zrobić-mruknął:
Kobieto, life is brutal.
Gdy przed Stwórcą przyszło mu stanąć
i zapłakał nad straszną pokutą,
chórek świętych mu refren zaśpiewał:
Grzeszniku, life is brutal.
Ostatnio zmieniony 2008-11-17, 09:46:22 przez chochlik55, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- gaduła
- Posty: 543
- Rejestracja: 2007-03-19, 21:53:54
Re: mazurskie szanty
Rzymski lament
Nie śpię po nocach ze strachu,
tulę się do swoich plemników,
bo zza firanki wygląda Tytus
Andronikus.
Przed komputerem bezsenność morzę,
przeglądam galerię nicków,
a tu z ekranu wyłazi Tytus
Andronikus.
Z frustracji strasznie bełkoczę,
debilne kwestie poruszam.
kRewa, zmieniam się w Tytusa
Andronikusa.
Jakoś dotrwałem do rana,
u psychiatry siedziałem jak pikuś.
Jak myślicie kto ze mną siedział?
No, no..., właśnie, Tytus
Andronikus
Nie śpię po nocach ze strachu,
tulę się do swoich plemników,
bo zza firanki wygląda Tytus
Andronikus.
Przed komputerem bezsenność morzę,
przeglądam galerię nicków,
a tu z ekranu wyłazi Tytus
Andronikus.
Z frustracji strasznie bełkoczę,
debilne kwestie poruszam.
kRewa, zmieniam się w Tytusa
Andronikusa.
Jakoś dotrwałem do rana,
u psychiatry siedziałem jak pikuś.
Jak myślicie kto ze mną siedział?
No, no..., właśnie, Tytus
Andronikus
-
- gaduła
- Posty: 543
- Rejestracja: 2007-03-19, 21:53:54
Re: mazurskie szanty
Toledo, walniem piosneczkę? A,propos dnia kobiet... po dwie zwrotki.
Piosenka o miłosnej tragedyji.
On ją kochał, kochał straszliwie,
ona kochała go mniej.
I to mniej jest przyczyną piosenki
o kobiecie dogłębnie złej.
Na baletach ją dostrzegł przypadkiem,
a miał drinków we krwi już kilka.
Gdy mu uśmiech rzuciła nieśmiały,
do miłości była już chwilka.
Piosenka o miłosnej tragedyji.
On ją kochał, kochał straszliwie,
ona kochała go mniej.
I to mniej jest przyczyną piosenki
o kobiecie dogłębnie złej.
Na baletach ją dostrzegł przypadkiem,
a miał drinków we krwi już kilka.
Gdy mu uśmiech rzuciła nieśmiały,
do miłości była już chwilka.
Re: mazurskie szanty
Jeszcze rzęsa jej znakiem drgała
jeszcze rączka kosmyk supłała,
a mu już umysł zaćmą zakleiło
serce... A może szkło co się zbiło...
Ręka mu bowiem zdrętwiała
w geście, którego nie widział.
Członki sztywniały tak szybko....
Zdarzenia ze szkłem nie przewidział.
jeszcze rączka kosmyk supłała,
a mu już umysł zaćmą zakleiło
serce... A może szkło co się zbiło...
Ręka mu bowiem zdrętwiała
w geście, którego nie widział.
Członki sztywniały tak szybko....
Zdarzenia ze szkłem nie przewidział.
-
- gaduła
- Posty: 543
- Rejestracja: 2007-03-19, 21:53:54
Re: mazurskie szanty
W rytmie disco dwa serca zabiły,
taneczny ogarnął je szał.
Ona wdzięcznie swe ciało wygięła,
on swą miłość nareszcie już miał.
Ona usta mu skromnie podała,
z rzęs delikatnym trzepotem .
On się przyssał do ust z wielką siłą,
i z wrażenia oblał się potem.
taneczny ogarnął je szał.
Ona wdzięcznie swe ciało wygięła,
on swą miłość nareszcie już miał.
Ona usta mu skromnie podała,
z rzęs delikatnym trzepotem .
On się przyssał do ust z wielką siłą,
i z wrażenia oblał się potem.
Re: mazurskie szanty
Inni krok gubiąc na to patrzyli,
z zazdrości knykcie bielały u rąk,
uśmiechami złość rosnącą kryli
lecz nie ukryli członków swych mąk.
I gitarzyście rytm się już mylił,
struny szarpała ręka niepewna,
szatniarz z kantorka łeb swój wychylił,
a głos solisty stawał się z drewna.
z zazdrości knykcie bielały u rąk,
uśmiechami złość rosnącą kryli
lecz nie ukryli członków swych mąk.
I gitarzyście rytm się już mylił,
struny szarpała ręka niepewna,
szatniarz z kantorka łeb swój wychylił,
a głos solisty stawał się z drewna.
-
- gaduła
- Posty: 543
- Rejestracja: 2007-03-19, 21:53:54
Re: mazurskie szanty
Bo wszyscy znali tą famm fatall
i już wiedzieli,co dalej będzie.
Duże zakłady szybko robili,
jak długo facet zostanie w błędzie.
Właśnie po drinka poszedł do baru,
bo jego miłość w gardle suszyło.
Kiedy powracał z dwoma drinkami,
ktoś już podpieszczał tą jego miłość.
i już wiedzieli,co dalej będzie.
Duże zakłady szybko robili,
jak długo facet zostanie w błędzie.
Właśnie po drinka poszedł do baru,
bo jego miłość w gardle suszyło.
Kiedy powracał z dwoma drinkami,
ktoś już podpieszczał tą jego miłość.
Re: mazurskie szanty
Zamilkli wszyscy czekając hecy.
Szatniarz dzwi przymknął, barman zdjął szklanki,
solista zgasił skrzypiące struny,
ochroniarz szarpnął zwisłe firanki
A facet ślepy niósł drinka babie
i nic nie widział, niczego nie czuł.
Szczęście miał w oczach, uśmiech na gębie,
w myślach już wizję kochania zoczył.
Szatniarz dzwi przymknął, barman zdjął szklanki,
solista zgasił skrzypiące struny,
ochroniarz szarpnął zwisłe firanki
A facet ślepy niósł drinka babie
i nic nie widział, niczego nie czuł.
Szczęście miał w oczach, uśmiech na gębie,
w myślach już wizję kochania zoczył.
-
- gaduła
- Posty: 543
- Rejestracja: 2007-03-19, 21:53:54
Re: mazurskie szanty
Gwałt na miłości wreszcie zobaczył,
i miłość własna też ucierpiała.
Drinki postawił w rogu parkietu
i na dwór wyszedł ochłodzić ciało.
Tam wyrwał z płotu broń bardzo groźną,
zwaną brutalnie mianem sztachety.
Do dyskoteki wrócił cichaczem,
żeby rozwalić zdrożne balety.
i miłość własna też ucierpiała.
Drinki postawił w rogu parkietu
i na dwór wyszedł ochłodzić ciało.
Tam wyrwał z płotu broń bardzo groźną,
zwaną brutalnie mianem sztachety.
Do dyskoteki wrócił cichaczem,
żeby rozwalić zdrożne balety.
Re: mazurskie szanty
Wszedł do lokalu, nikt go nie zoczył,
już inne rytmy solista chrypiał,
inny ramieniem babkę otoczył
i na parkiecie inny już głupiał.
Ta obojętność wyszła na zdrowie,
chłoptaś sie ocknął, przypomniał sobie,
że w domu żona...., że jak sie dowie...
Barman butelkę.... Zapakuj obie.
już inne rytmy solista chrypiał,
inny ramieniem babkę otoczył
i na parkiecie inny już głupiał.
Ta obojętność wyszła na zdrowie,
chłoptaś sie ocknął, przypomniał sobie,
że w domu żona...., że jak sie dowie...
Barman butelkę.... Zapakuj obie.
-
- gaduła
- Posty: 543
- Rejestracja: 2007-03-19, 21:53:54
Re: mazurskie szanty
przestań,a gdzie tragedyja?
Z butelką ślicznie już spakowaną
miał wyjść,ale, niestety,
krzywdą zadrgało skrzywdzone ciało,
facet uchwycił mocniej sztachetę.
Oj, co się działo, co się działo,
coś z pól parkietu z mańki dostało.
Sztacheta ostro wiatrak robiła,
Herkules nec - w sztachecie siła.
i
Z butelką ślicznie już spakowaną
miał wyjść,ale, niestety,
krzywdą zadrgało skrzywdzone ciało,
facet uchwycił mocniej sztachetę.
Oj, co się działo, co się działo,
coś z pól parkietu z mańki dostało.
Sztacheta ostro wiatrak robiła,
Herkules nec - w sztachecie siła.
i
Re: mazurskie szanty
i (wesoło)
Lulaj, miłości, krwawo ty moja...
Kochanie, postaw staremu jabola,
bo nic mi więcej dzisiaj nie wstanie,
gdyż żonula nade mną w pidżamie....
Lulaj, ty moja słodka ostojo,
pijani sie wcale żon swych nie boją,
nie wiedzą biedni kiedy karesy
zniszczą nam nasze męskie interesy.
Lulaj, miłości, krwawo ty moja...
Kochanie, postaw staremu jabola,
bo nic mi więcej dzisiaj nie wstanie,
gdyż żonula nade mną w pidżamie....
Lulaj, ty moja słodka ostojo,
pijani sie wcale żon swych nie boją,
nie wiedzą biedni kiedy karesy
zniszczą nam nasze męskie interesy.