Polska wydmuchana za miedziaka?
Czy Państwo Polskie w latach 2002-2003 dało się wykorzystać Stanom Zjednoczonym za 15 mln dolarów?
Kto dałby się wykorzystać seksualnie za 0,18 promila swoich rocznych dochodów? Czy zapłata w podanej wysokości zrekompensowałaby ryzyko złapania grzybicy, rzęsistka, trypra albo innego HIV-a, czy zrekompensowałaby obniżenie samooceny i możliwość zszargania reputacji? Weźmy konkretny przykład: osoba zarabiająca rocznie 24 tys. zł (2 tys. zł miesięcznie) dostałaby za wyświadczoną usługę 4,32 zł. Zgodzić się na taką propozycję mógłby chyba tylko ktoś niepełnosprawny umysłowo, nieznający się na wartości pieniędzy lub jakiś zdegenerowany, spłukany z kasy nałogowiec, upatrujący w tym szansy zdobycia grosiwa na zaspokojenie swoich chorobliwych skłonności.
Z artykułu Adama Goldmana, zamieszczonego w "Washington Post" wynika, że Polska w latach 2002-2003, w wyniku decyzji jej władz, dała się wydymać Stanom Zjednoczonym za wspomnianą cenę 0,18 promila rocznych dochodów.
Czym dla człowieka są jego roczne dochody, tym dla państwa są roczne dochody sektora finansów publicznych. Na dochody sektora finansów publicznych składają się dochody podsektorów: rządowego, samorządowego i ubezpieczeń społecznych. W 2003 roku dochody sektora finansów publicznych w Polsce liczone w cenach bieżących wynosiły 83,439 mld dolarów. 0,18 promila tych dochodów to wspomniana na wstępie kwota 15 mln dolarów. Tyle właśnie, według Goldmana, zapłacili Polsce Amerykanie. Ów ochłap pieniężny dostarczyli jakoby na początku 2003 roku w dwóch kartonowych pudłach do siedziby Agencji Wywiadu. Miała to być cena za udostępnienie przez Polskę willi i sąsiadującego z nią budynku na terenie ośrodka szkolenia wywiadu w Starych Kiejkutach na Mazurach. Funkcjonariusze amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) urządzili tam podobno więzienie z katownią, gdzie przetrzymywali i przesłuchiwali podejrzanych o działalność terrorystyczną. W celu wydobycia zeznań osadzeni w Kiejkutach byli rzekomo poddawani torturom takim jak: bicie po twarzy, pozbawianie snu, podtapianie (osławiony waterboarding), pozorowanie egzekucji, wiercenie dziur w głowie. [1], [2]
Dlaczego Amerykanie mieliby lokować swoje katownie dla domniemanych terrorystów poza granicami USA?
Zapewne dlatego by utrudnić wspólnikom uwięzionych ich odnalezienie. Wspólnicy mogliby szukać osadzonych, by zmniejszyć niebezpieczeństwo wsypy. Zarówno USA jak i wiele krajów ze Stanami współpracujących, to dla ekstremistów islamskich obcy, nieprzyjazny teren. Gdyby zatem odnaleźli pojmanych kompanów, to raczej nie chcieliby ich odbijać, tylko zlikwidować - niewykluczone, że razem z więzieniem i przyległościami. W przypadku zastosowania takiej poszerzonej opcji likwidacyjnej, zastraszyliby obywateli państwa, które działa przeciwko ich interesom. To dla terrorystów byłoby również cenną korzyścią. Mogłoby też być tak, że kompani osadzonych daliby sobie spokój z więzieniem i w odwecie zaatakowaliby inne obiekty w kraju, gdzie znajdowała się katownia.
Umiejscowienie więzień dla ekstremistów islamskich poza terytorium Stanów Zjednoczonych kierowałoby zagrożenia związane z opisanymi wyżej akcjami terrorystów na obszary niezamieszkałe przez obywateli USA. W przypadku katowni w Kiejkutach zagrożenie zostałoby skierowane na Polskę.
Ktoś może częściowo podważać to co napisałem kontrargumentem, że zabicie współtowarzyszy odstraszyłoby następnych chętnych do zasilenia szeregów terrorystów. Odpowiem, że raczej nie, gdyż wielu z nich wstępuje do grup terrorystycznych godząc się z możliwością śmierci w zamachu samobójczym lub w walce i koniec z rąk ideowych pobratymców jest dla nich również śmiercią w imię wyznawanych wartości.
Poza tym, jeżeli Amerykanie organizowali więzienia dla terrorystów w państwach trzecich i tym samym przerzucili część odpowiedzialności na te państwa, to sprytnie odwrócili uwagę międzynarodowej opinii publicznej od siebie, jako inspiratora i głównego wykonawcy bezprawnych i kontrowersyjnych etycznie działań. Przykładem może być właśnie szum, jaki wytworzył się wokół Polski w związku z podejrzeniami dotyczącymi ośrodka w Starych Kiejkutach.
Ponadto ściganie i sądzenie funkcjonariuszy CIA podejrzanych o stosowanie tortur komplikuje się w przypadku, gdy dopuszczali się oni tych przestępstw poza granicami Stanów Zjednoczonych.
Torturowanie ludzi nie jest czynem chwalebnym i chyba każdy normalny człowiek czuje opór przed zadawaniem cierpień drugiemu człowiekowi. Jednak w państwie demokratycznym interes narodu, rozumianego jako ogół obywateli, jest dobrem najwyższym. Dla każdego państwa demokratycznego istotnym ogniwem interesu narodowego jest zapewnienie bezpieczeństwa jego obywateli. O ile można uznać, że po zamachach z 11 września 2001 roku torturowanie podejrzanych o terroryzm leżałoby w interesie Amerykanów, o tyle współudział w tym procederze Polaków za absurdalną cenę 15 mln dolarów z pewnością rozmijałby się z polskim interesem narodowym. Dlatego warto się zapytać, czy w zamian za umożliwienie Amerykanom zorganizowania katowni w Kiejkutach - jeżeli taki fakt miał miejsce - uzyskaliśmy od nich jeszcze inne korzyści, oprócz wspomnianej gotówki, które łącznie z pieniędzmi zrekompensowałyby nam negatywne konsekwencje tego kroku. Za taką korzyść należałoby uznać wzmocnienie gwarancji bezpieczeństwa dla Polski ze strony USA. Widoczna, od wielu lat postępująca marginalizacja spraw polskich w polityce Stanów Zjednoczonych wymownie wskazuje, że żadne realne wzmocnienie gwarancji bezpieczeństwa dla naszego państwa chyba nie nastąpiło.
Warto zastanowić się z jakich powodów Polska mogłaby zawrzeć z USA tak niekorzystny dla siebie deal. Próbując to wyjaśnić nadal będę posługiwał się analogią między państwem a człowiekiem. Wspomniałem, że za żałośnie niską cenę może się dać wykorzystać człowiek dotknięty niepełnosprawnością umysłową lub nałogiem. Obie te przypadłości mają swoje siedlisko w głowie. Głową państwa są ludzie sprawujący władzę. Nie mam najlepszego zdania o kompetencjach mentalnych wielu polskich polityków dzierżących ster rządów w przeszłości i obecnie, ale nie sadzę by byli ograniczeni do tego stopnia, żeby nie rozumieli nieopłacalności dla Polski analizowanej przeze mnie domniemanej transakcji. Zatem pozostaje nałóg jako przyczyna ubicia z Amerykanami tak kiepskiego dla naszego kraju interesu. Nałóg wiąże się z trudnością powstrzymania się przed zaspokojeniem chorobliwego popędu. Popędem jaki należy brać w tym wypadku pod uwagę jest chciwość, a nałogiem wynikająca z chciwości korupcja.
Wobec tego jeżeli politycy rządzący Polską w 2003 roku zgodzili się na urządzenie tutaj amerykańskiej katowni za niedorzeczną cenę 15 mln dolarów, to należy zbadać czy jakaś część tych pieniędzy lub środki z jakiegoś innego amerykańskiego "funduszu motywacyjnego" nie trafiły do ich prywatnej kieszeni.
Prokuratura Apelacyjna w Krakowie prowadzi śledztwo w sprawie domniemanych więzień CIA w Polsce. Przypuszczam, że decyzja o wszczęciu tego śledztwa oparta była na mocnych przesłankach. Jeżeli prokuratura potwierdzi opisane tutaj podejrzenia i wskaże winnych, to - według mnie - nie powinni oni jednak stanąć przed trybunałem stanu lub sądem. Strawestuję starą maksymę prawną w sposób następujący: lepiej puścić wolno parę kanalii i sprzedawczyków niż narażać na szwank interes narodowy. Fakty ujawnione podczas rozprawy i skazanie winnych przede wszystkim dostarczą argumentów przeciwnikom naszego kraju oraz zachęcą ich do podjęcia działań wymierzonych w Polskę.
W takim razie jaką karę należy wymierzyć winnym? W moim przekonaniu powinni oni zostać dyskretnie i dożywotnio wykluczeni z polskiego życia publicznego. Winnych należy skutecznie nakłonić do rezygnacji z wszelkich funkcji publicznych i nieubiegania się o nie w przyszłości. Trzeba im również stanowczo zaproponować wystąpienie z partii politycznych i innych organizacji. Powinni również stracić zainteresowanie występami w mediach. Uważam, że środkiem który może skutecznie zachęcać delikwentów do pozostawania w stanie cywilnej anabiozy jest widmo zaostrzenia sankcji fiskalnych z tytułu braku pokrycia majątku i wydatków w oficjalnych dochodach. Oprócz tego, każdy wyjazd z Polski sprzedawczyków narodowego bezpieczeństwa powinien odbywać się pod troskliwą opieką służb specjalnych w celu przejęcia przez państwo nielegalnego majątku zdeponowanego na zagranicznych kontach lub zdobycia informacji ułatwiających takie przejęcie.
Na koniec zajmijmy się personaliami. W czasie kiedy w Polsce miało dojść do feralnych wydarzeń opisanych przez "Washington Post", urząd Prezydenta RP sprawował Aleksander Kwaśniewski, a stanowisko Prezesa Rady Ministrów piastował Leszek Miller.
Warto przypomnieć, że w 2005 roku Leszek Miller wyjechał razem z żoną na czteromiesięczne stypendium do USA ufundowane przez Woodrow Wilson International Center. Średnia wysokość stypendium udzielanego przez tę instytucję wynosiła wtedy około 5 tys. dolarów miesięcznie. [3]
Niestety, wystawianie się za miedziaka stało się dla naszego kraju niechlubną spécialité de la maison. Czy my współcześni Polacy potrafimy tę fatalną tradycję zmienić?
Polska wydmuchana za miedziaka?
Moderator: Jacek-P