EKOBUD - nieuczciwy deweloper
: 2006-08-24, 14:17:46
Witam,
Piszę, żeby się podzielić swoim problemem, aby był przestrogą dla innych oraz może ktoś jeszcze ma podobną zagwostkę, chętnie się przyłączy do sprawy.
W kwietniu zdecydowaliśmy się na zakup mieszkania w EKOBUDZIE. Jak wiadomo, takie decyzje nie zapadają z dnia na dzień, przegląda się kilka ofert, szacuje swoje siły finansowe, aż wreszcie po zgłębieniu szystkich potrzebnych szczegółów pojawia się decyzja i podpisuje się umowę.
Kiedy wybraliśmy odpowiednie mieszkanie, które byłoby w budowanym aktualnie budynku przy ulicy Chrobrego za szpitalem, podpisaliśmy umowę z deweloperem, poszliśmy po kredyt do banku.
Zaczęły się pierwsze problemy - na tydzień przed otrzymaniem pieniędzy wynikł jakiś błąd z oszacowaniem wyceny mieszkania przez osobę z banku. Pieniążki wpłynęły na konto dewelopera z opóźnieniem prawie 2 tygodniowym, ale jak zapewniano nas w siedzibie, takie rzeczy się bankowi zdarzają, kilka dni nie robi różnicy, wszystkie dokumenty będą podpisane, faktury wystawione...
Pewnego dnia, już po zapłaceniu za mieszkanie bagatela 160 tysięcy złotych, zadzwoniła pani, która stwiedziła, że EKOBUD pomylił się na swoją niekorzyść w metrarzu mieszkania o... 12 metrów kwadratowych!! Pani przez telefon poinformowała, że mają przygotować aneks do umowy, tylko czy podpiszemy go teraz, czy później i trzeba dopłacić im jeszcze 28 tysięcy złotych!! Po oświadczeniu, że to nie jest sprawa na telefon oraz że nie posiadamy takiej gotówki, pojawiły się jeszcze słowa, że przecież bank może zwiększyć sumę kredytu (nie wiem, skąd ta pani sobie to wymyśliła).
Wiadomość ta dotarła do nas przed weekendem, więc mieliśmy czas, żeby się zastanowić, co robić. Oczywiście pojawiło się wiele pomysłów, w tym podpartych poszukiwaniem rozwiązań w umowie i kodeksie prawnym, w poniedziałek przedstawiliśmy swoją wersję:
państwo się pomylili, to albo jakaś ugoda, nie płacimy za ten pokój albo może tylko połowę, albo państwo nam oddają pieniążki, pokrywają nasze koszty, a nawet potraktują nas sprawiedliwie i zgodnie z umową i oddadzą 10% wartości mieszkania.
Okazało się, że to nie jest takie proste, pan dyrektow, który z nami rozmawiał, przyznał, że ta umowa, jaką zawarliśmy z nimi, to bubel i ma błędy, ale nie zgodzi się na nasze warunki, bo "my przecież świadomie zatailiśmy rzeczywisty metrarz mieszkania"!!! To my powinniśmy byli pomierzyć je (jeszcze na planach) i im to zgłosić...
Cóż, nam do głowy nie przyszło nic podobnego, na planach wprawdzie były pokreślone obliczenia naniesione już przez architekta, a kiedy zapytaliśmy, dlaczego są skreślone i naniesione nowe wartości, to odpowiedziano, że są różne pomiary i normy, a tutaj zostały zmienione i dlatego tak jest. (to nie tylko przy "naszym" planie mieszkania tak było, prawie przy każdym było skreślone i dopisane).
Pan dyrektor, który z nami rozmawiał, od razu zapowiadał, że to my pójdziemy do sądu, zapierał się, jakoby rozmawiać z nami poważnie, a ugoda miała być taka, że to my płacimy całą sumę za ten pokój (przypominam 28 tysięcy złotych), bo przecież świetna lokalizacja, potem pełno zieleni będzie, rewelacyjne miejsce, jak się rozwinie handel w tym bloku, to coś niesamowitego (pomijam, że teraz to koniec miasta, wszędzie prócz cmentarza, kościoła i plaży daleko, a zanim tam tak świetnie będzie jak na projektach komputerowych, to trochę czasu minie - i co najważniejsze, nie za taką cenę prawie 190 tysięcy złotych za stan surowy!!).
Wiele ciakwych i śmiesznych rzeczy wyszło podczas rozmowy, że nie mogą nam nawet obniżyć ceny mieszkania, bo urząd skarbowy pozwie ich o jakieś fałszerstwa, że będą domagać się wyjaśnień (a można zrobić tak, że cena jest obniżona z powodu jakiś wad - ogólnie wszystko da radę zrobić, to oni sobie ustalają cenę za m2).
Rozpoczęliśmy porady prawne, gdyż przy podobnych sumach pieniężnych i w ogóle w takiej sytuacji samemu to nie było sensu się męczyć i stawiać kroki na oślep.
Wyznaczyliśmy termin spotkania na piątek - gdyż pan, który z nami rozmawiał, chciał się zapoznać dokładnie z umową i naszymi roszczeniami.
W piątek nikt nie wiedział, gdzie ten człowiek jest, już nawet mieliśmy przygotowane pismo, że nikt z nami się nie skontaktował, że umówione spotkanie nie doszło do skutku. W ostatnim momencie zadzwonił ten człowiek i przez telefon zaczął nam gorozić! Że albo płacimy za ten pokój, albo oni zerwą z nami umowę, bo wpłata nie nastąpiła w ustalonym w umowie terminie, a później, a to wiązało się z tym, że mogli sobie uzurpować prawo do zabrania 10% wartości mieszkania, czyli 16 tysięcy złotych.
Już nie było rozmowy, że możemy rozkładać to na raty, już nie było propozycji, żeby się spotkać i pogadać, aby jakoś może zamórować ten sporny pokój (tak, bo to o jeden pokój chodziło), po prostu groźba - albo albo!
Tak więc udaliśmy się do prawnika.
Wyjaśliliśmy mu, o co chodzi, że to nie tylko na nas jest taka pomyłka, mieszkanie obok tak samo jest o jeden pokój źle policzone (siedzieliśmy nad kawałkiem planu budynku i sprawdzaliśmy, gdzie jeszcze może być podobny błąd), że teraz już nie przyznają się do tego, iż został popełniony z ich strony błąd i nie chcą nam go jakoś wynagrodzić, tylko jeszcze kasę od nad pragną sobie zagarnąć.
Prawnik orzekł, że jeśli mamy faktury na to, że dostali pieniądze w takim i takim terminie, a w ciągu czasu oczekiwania na uzyskanie przelewu nie przysłali żadnego ponaglającego pisma - to nie mają prawa zrywać umowy na podstawie tego, że dostali kasę później.
Jeśli wszystko jest poświadczone, a oni po otrzymaniu pieniędzy ich nie zwrócili, to też nie mają prawa, ponieważ wszystko zostało przez nich zaakceptowane.
Prawnik zdecydował, że wyśle pismo z kancelarii, aby jeszcze raz, tym razem na piśmie, wyjaśnili sprawę z tymi 12 metrami kwadratowymi.
Odpowiedź przyszła taka - zerwanie z nami umowy, w oparciu o punkt, gdzie jest napisane, że nie możemy spóźnić się z zapłatą i mogą sobie wtedy zabrać 16 tysięcy złotych.
Czyli umowa została zerwana przez EKOBUD.
Prawnik wysłał kolejne pismo, że przecież tak być nie może, żeby jeszcze raz się ustosunkowali i ewentulanie my będziemy dochodzić swoich praw w sądzie.
Kolejne pismo od dewelopera, że nie dostał odpowiedzi na zerwanie umowy i że przypomina, że przeleje środki na nasze konto oraz odda bankowi kredyt oraz zabierze sobie 10%.
Kolejne pismo z kancelarii nie poskutkowało, przyszła do nas korekta faktury i powiadomienie, że środki zostaną oddane bankowi do 31 lipca, a nasze po podaniu konta lub u nich w kasie, tylko że należało jeszcze podpisać korektę faktury, czego zrobić nie możemy, ponieważ przyznalibyśmy się do tego, że deweloper ma rację.
Tak więc czekamy na pieniądze, których ciągle nie ma, na decyzję, której ciągle nie ma, jesteśmy zablokowani. Mimo, że posiadamy pisma świadczące o tym, że EKOBUD zgadza się na taki termin otrzymania wpłaty, że widnieje podpis prezesa na dokumencie z banku potrzebnym do transferu takiej gotówki, mimo że są faktury, że świadkowie, którzy mówią, że zdarzają się obsunięcia i wszystko jest akceptowane - my prawdopodobnie będziemy występować do sądu, gdyż EKOBUD nie chce przyznać się do własnego błędu, wywraca kota ogonem, bo już nie mówi się o pomyłce na jeden pokój (12 metrów kwadratowych), a o spóźnieniu z terminem zapłaty, nie podjął nawet negocjacji o ugodę, a od razu po otrzymaniu pierwszego pisma z kancelerii adwokackiej przysłał nam zerwanie umowy.
Czekamy i będziemy prawdopodobnie długo czekać na rozwiązanie tej sprayw. Jak ktoś ma doświadczenia podobne z tym deweloperem, to proszę odpisać. Może ktoś jest w podobnej sytuacji??
pozdrawiam[/url]
Piszę, żeby się podzielić swoim problemem, aby był przestrogą dla innych oraz może ktoś jeszcze ma podobną zagwostkę, chętnie się przyłączy do sprawy.
W kwietniu zdecydowaliśmy się na zakup mieszkania w EKOBUDZIE. Jak wiadomo, takie decyzje nie zapadają z dnia na dzień, przegląda się kilka ofert, szacuje swoje siły finansowe, aż wreszcie po zgłębieniu szystkich potrzebnych szczegółów pojawia się decyzja i podpisuje się umowę.
Kiedy wybraliśmy odpowiednie mieszkanie, które byłoby w budowanym aktualnie budynku przy ulicy Chrobrego za szpitalem, podpisaliśmy umowę z deweloperem, poszliśmy po kredyt do banku.
Zaczęły się pierwsze problemy - na tydzień przed otrzymaniem pieniędzy wynikł jakiś błąd z oszacowaniem wyceny mieszkania przez osobę z banku. Pieniążki wpłynęły na konto dewelopera z opóźnieniem prawie 2 tygodniowym, ale jak zapewniano nas w siedzibie, takie rzeczy się bankowi zdarzają, kilka dni nie robi różnicy, wszystkie dokumenty będą podpisane, faktury wystawione...
Pewnego dnia, już po zapłaceniu za mieszkanie bagatela 160 tysięcy złotych, zadzwoniła pani, która stwiedziła, że EKOBUD pomylił się na swoją niekorzyść w metrarzu mieszkania o... 12 metrów kwadratowych!! Pani przez telefon poinformowała, że mają przygotować aneks do umowy, tylko czy podpiszemy go teraz, czy później i trzeba dopłacić im jeszcze 28 tysięcy złotych!! Po oświadczeniu, że to nie jest sprawa na telefon oraz że nie posiadamy takiej gotówki, pojawiły się jeszcze słowa, że przecież bank może zwiększyć sumę kredytu (nie wiem, skąd ta pani sobie to wymyśliła).
Wiadomość ta dotarła do nas przed weekendem, więc mieliśmy czas, żeby się zastanowić, co robić. Oczywiście pojawiło się wiele pomysłów, w tym podpartych poszukiwaniem rozwiązań w umowie i kodeksie prawnym, w poniedziałek przedstawiliśmy swoją wersję:
państwo się pomylili, to albo jakaś ugoda, nie płacimy za ten pokój albo może tylko połowę, albo państwo nam oddają pieniążki, pokrywają nasze koszty, a nawet potraktują nas sprawiedliwie i zgodnie z umową i oddadzą 10% wartości mieszkania.
Okazało się, że to nie jest takie proste, pan dyrektow, który z nami rozmawiał, przyznał, że ta umowa, jaką zawarliśmy z nimi, to bubel i ma błędy, ale nie zgodzi się na nasze warunki, bo "my przecież świadomie zatailiśmy rzeczywisty metrarz mieszkania"!!! To my powinniśmy byli pomierzyć je (jeszcze na planach) i im to zgłosić...
Cóż, nam do głowy nie przyszło nic podobnego, na planach wprawdzie były pokreślone obliczenia naniesione już przez architekta, a kiedy zapytaliśmy, dlaczego są skreślone i naniesione nowe wartości, to odpowiedziano, że są różne pomiary i normy, a tutaj zostały zmienione i dlatego tak jest. (to nie tylko przy "naszym" planie mieszkania tak było, prawie przy każdym było skreślone i dopisane).
Pan dyrektor, który z nami rozmawiał, od razu zapowiadał, że to my pójdziemy do sądu, zapierał się, jakoby rozmawiać z nami poważnie, a ugoda miała być taka, że to my płacimy całą sumę za ten pokój (przypominam 28 tysięcy złotych), bo przecież świetna lokalizacja, potem pełno zieleni będzie, rewelacyjne miejsce, jak się rozwinie handel w tym bloku, to coś niesamowitego (pomijam, że teraz to koniec miasta, wszędzie prócz cmentarza, kościoła i plaży daleko, a zanim tam tak świetnie będzie jak na projektach komputerowych, to trochę czasu minie - i co najważniejsze, nie za taką cenę prawie 190 tysięcy złotych za stan surowy!!).
Wiele ciakwych i śmiesznych rzeczy wyszło podczas rozmowy, że nie mogą nam nawet obniżyć ceny mieszkania, bo urząd skarbowy pozwie ich o jakieś fałszerstwa, że będą domagać się wyjaśnień (a można zrobić tak, że cena jest obniżona z powodu jakiś wad - ogólnie wszystko da radę zrobić, to oni sobie ustalają cenę za m2).
Rozpoczęliśmy porady prawne, gdyż przy podobnych sumach pieniężnych i w ogóle w takiej sytuacji samemu to nie było sensu się męczyć i stawiać kroki na oślep.
Wyznaczyliśmy termin spotkania na piątek - gdyż pan, który z nami rozmawiał, chciał się zapoznać dokładnie z umową i naszymi roszczeniami.
W piątek nikt nie wiedział, gdzie ten człowiek jest, już nawet mieliśmy przygotowane pismo, że nikt z nami się nie skontaktował, że umówione spotkanie nie doszło do skutku. W ostatnim momencie zadzwonił ten człowiek i przez telefon zaczął nam gorozić! Że albo płacimy za ten pokój, albo oni zerwą z nami umowę, bo wpłata nie nastąpiła w ustalonym w umowie terminie, a później, a to wiązało się z tym, że mogli sobie uzurpować prawo do zabrania 10% wartości mieszkania, czyli 16 tysięcy złotych.
Już nie było rozmowy, że możemy rozkładać to na raty, już nie było propozycji, żeby się spotkać i pogadać, aby jakoś może zamórować ten sporny pokój (tak, bo to o jeden pokój chodziło), po prostu groźba - albo albo!
Tak więc udaliśmy się do prawnika.
Wyjaśliliśmy mu, o co chodzi, że to nie tylko na nas jest taka pomyłka, mieszkanie obok tak samo jest o jeden pokój źle policzone (siedzieliśmy nad kawałkiem planu budynku i sprawdzaliśmy, gdzie jeszcze może być podobny błąd), że teraz już nie przyznają się do tego, iż został popełniony z ich strony błąd i nie chcą nam go jakoś wynagrodzić, tylko jeszcze kasę od nad pragną sobie zagarnąć.
Prawnik orzekł, że jeśli mamy faktury na to, że dostali pieniądze w takim i takim terminie, a w ciągu czasu oczekiwania na uzyskanie przelewu nie przysłali żadnego ponaglającego pisma - to nie mają prawa zrywać umowy na podstawie tego, że dostali kasę później.
Jeśli wszystko jest poświadczone, a oni po otrzymaniu pieniędzy ich nie zwrócili, to też nie mają prawa, ponieważ wszystko zostało przez nich zaakceptowane.
Prawnik zdecydował, że wyśle pismo z kancelarii, aby jeszcze raz, tym razem na piśmie, wyjaśnili sprawę z tymi 12 metrami kwadratowymi.
Odpowiedź przyszła taka - zerwanie z nami umowy, w oparciu o punkt, gdzie jest napisane, że nie możemy spóźnić się z zapłatą i mogą sobie wtedy zabrać 16 tysięcy złotych.
Czyli umowa została zerwana przez EKOBUD.
Prawnik wysłał kolejne pismo, że przecież tak być nie może, żeby jeszcze raz się ustosunkowali i ewentulanie my będziemy dochodzić swoich praw w sądzie.
Kolejne pismo od dewelopera, że nie dostał odpowiedzi na zerwanie umowy i że przypomina, że przeleje środki na nasze konto oraz odda bankowi kredyt oraz zabierze sobie 10%.
Kolejne pismo z kancelarii nie poskutkowało, przyszła do nas korekta faktury i powiadomienie, że środki zostaną oddane bankowi do 31 lipca, a nasze po podaniu konta lub u nich w kasie, tylko że należało jeszcze podpisać korektę faktury, czego zrobić nie możemy, ponieważ przyznalibyśmy się do tego, że deweloper ma rację.
Tak więc czekamy na pieniądze, których ciągle nie ma, na decyzję, której ciągle nie ma, jesteśmy zablokowani. Mimo, że posiadamy pisma świadczące o tym, że EKOBUD zgadza się na taki termin otrzymania wpłaty, że widnieje podpis prezesa na dokumencie z banku potrzebnym do transferu takiej gotówki, mimo że są faktury, że świadkowie, którzy mówią, że zdarzają się obsunięcia i wszystko jest akceptowane - my prawdopodobnie będziemy występować do sądu, gdyż EKOBUD nie chce przyznać się do własnego błędu, wywraca kota ogonem, bo już nie mówi się o pomyłce na jeden pokój (12 metrów kwadratowych), a o spóźnieniu z terminem zapłaty, nie podjął nawet negocjacji o ugodę, a od razu po otrzymaniu pierwszego pisma z kancelerii adwokackiej przysłał nam zerwanie umowy.
Czekamy i będziemy prawdopodobnie długo czekać na rozwiązanie tej sprayw. Jak ktoś ma doświadczenia podobne z tym deweloperem, to proszę odpisać. Może ktoś jest w podobnej sytuacji??
pozdrawiam[/url]