- Panie doktorze mam taki problem. Cały dzień popierduję sobie, to znaczy chciałam
powiedzieć puszczam gazy. No, ale właściwie nie jest to takie straszne bo w ogóle ich
nie słychać i nie śmierdzą. Powiem panu, że odkąd weszłam do pana gabinetu zdążyłam
już puścić 20, o przepraszam, 21 razy, ale pan i tak tego nie zauważył, bo one są super
cichutkie i absolutnie bezwonne. Prosiłabym jednak by pan mi coś zapisał, bo to takie krępujące.
Lekarz bez słowa wyciąga długopis i wypisuje receptę.
- Proszę brać te pastylki 3 razy dziennie i zgłosić się do mnie za tydzień.
Za tydzień przychodzi babcia znowu i mówi:
- Panie doktorze! Całkowita tragedia! Wprawdzie nadal są całkowicie bezgłośne, ale potwornie śmierdzą.
- No tak, jak na razie przywróciłem pani węch, teraz musimy popracować nad słuchem.