Dochodzę do wniosku, że na najnowszym skrzyżowaniu (Jana Pawła i Czarnieckiego) sami kierowcy powodują spowolnienie ruchu: zapala się żółte światło - auta stoją, kierowcy (w większości przypadków) rozglądają się za dziewczynami; zmienia się światło na zielone - przez chwilę nie zmienia się reakcja kierowców. Wreszcie pierwszy w kolejce rusza

, kolejny wciąż zagapiony.

płynie, widać - wrzuca bieg, no ruszył. Co za ulga. Ale trzeci z kolei czeka aż ten przed nim odjedzie kilkanaście metrów, bo przecież nie zaryzykuje jazdy synchronicznej! A nuż się ten przed nim rozmyśli i zatrzyma swoją furkę!!!!
I tym sposobem z ul. Jana Pawła na zielonym przejadą 3, no, może 4 samochody.
Jak to jest, że u nas nie ma nawyku obserwowania świateł i jednoczesnego przygotowania się do ruszenia ze skrzyżowania? Dam głowę, że wtedy przejechałoby dwa razy więcej samochodów. Tak jak to się przecież odbywa w dużych miastach.