...poczynania dresikow na ostroku...

Moderator: Jacek-P

Anonymous

...poczynania dresikow na ostroku...

Post autor: Anonymous »

Zapraszam do dyskusji na temat ostatniego ostroku a dokladniej na temat poczynan naszych wspanialych ostrodzkich dresow i tchorzliwej (a moze tylko bezmyslnej lub leniwej ?) policji/strazy miejskiej...

P.S. tylko prosze mi nie mowic ze policja sie boi bo jest jej malo lub jest za slabo oplacana. Jest jej zasranym obowiazkiem zapewnienie bezpieczenstwa w tym miescie, jak sobie nie radza to niech sie zwolnia. To samo sie tyczy strazy miejskiej.
x-petara

Re: ...poczynania dresikow na ostroku...

Post autor: x-petara »

W ocenie policji był bym szczery, nie zrobiła za wiele i wie o tym.
Niejeden

Re: ...poczynania dresikow na ostroku...

Post autor: Niejeden »

Mam dokładnie takie same zdanie na ten temat. Nie po raz pierwszy "Nasz Kochana Policja" nie reaguje na takie sytuacje. Często je bagatelizuje. Bywało że widziałem pojazdy policji w dziwnych miejscach a stróżów prawa pogrążonych we śnie - nie , nie tym razem - ale tak bywało. Prewencyjne legitymowanie z reguły spokojnych obywateli wychodzi im najlepiej, ale dobrać się do dupy bandziorom w dresach to jakoś odwagi nie mają. I zgadzam się z przedmówcą - boicie się to zmieniać robotę. Po to ktoś zatrudnia się w Policji żeby chronić obywateli tego Państwa (choć ono też nawala i to ostro tak słabo finansując policję). Jedno co mi się podoba w zachowaniu amerykanów w takich przypadkach to odwołanie się do obowiązku płacenia podatków - płacę więc wymagam ochrony - wszelkimi metodami. Bo to my płacimy podatki a nie te bezmózgie dresy.
poeta

Re: ...poczynania dresikow na ostroku...

Post autor: poeta »

..:: Menu::..











Wiersz o dresiarzu


W jednym z Polskich miast w willowej dzielnicy
mieszkał dresiarz Łysy postrach okolicy.
Bali się go wszyscy i starzy i młodzi,
nikt przy zdrowych zmysłach mu w drogę nie wchodził.
Jeździł wieczorami gdzieś na dyskoteki,
wyrywał panienki na swą kurtkę w ćwieki.
Dres miał nienaganny, komórkę za paskiem
obuwie sportowe i czapeczkę z daszkiem.
Szaliczek kibola miał kilkumetrowy,
bo kark miał ogromny u podstawy głowy.
Zaś głowę niewielką - mały wrzód na szyi,
w małej główce lekarze sensor mu zaszyli.
Imitował bodźce za mózg uszkodzony.
Dla kumpli kiboli był jak brat rodzony.
Rozkręcał zadymy i walił "bejsbolem",
Łysy był naprawdę wzorowym kibolem.
Całkiem łysy był Łysy, ale nie był skinem.
Skiny w dresach nie chodzą, nie szpanują tyle.
Włosy same mu wyszły od anabolików,
w uchu nosił dwanaście gównianych kolczyków.
Co drugą sobotę wyjeżdża z kumplami
bronić swej drużyny, walczyć z kibicami.
Po ostatniej bójce chodzi załamany,
bo przez szalikowców kij ma popękany.
A w każdą niedzielę, gdy mają ochotę,
jadą samochodem wyzywać hołotę.
Staną przy bulwarze, głośny miuzik leci
oglądają "laski" - którą kto przeleci.
Łysy ma pragnienie, więc mięśnie napręża,
przyjmuje postawy i wzrok swój wytęża.
Jak się któraś spojrzy znaczy zakochana,
nieważne czy ładna, ważne że pijana.
Poderwać panienkę przecież żadna sztuka,
wyciąga komórkę i pin kodu szuka,
a że jego umysł trochę obolały
potrafi tak szukać nawet tydzień cały.
Wszystkie młode laski lecą na komórę,
a gdy im pokaże, jaką on ma furę,
z której na "full volume" nawala muzyka
nie musi się męczyć, bo już chcą się bzykać.
Wypada panienki wziąć do samochodu,
jedna siada z tylu, ta ładniejsza z przodu,
pojeżdżą godzinę jeszcze ulicami
i pójdą do pubu napić się z kumplami.
Panienki szczęśliwe, że im się trafiło,
taki ekstra chłopak, fajny, że aż miło.
Zaprosił na piwo i postawił loda,
a te jego mięśnie! - Aż ogarnia trwoga.
Łysy to nie frajer i zawsze się dzieli,
tą brzydszą odstąpił kolegom, bo chcieli.
Ta ładniejsza - głupsza i oto chodziło,
nie musi nic mówić, jej i tak jest miło
Zabiera ją za miasto, wyłącza maszynę,
Potem przez minutę uderzają w ślinę.
Dziewczyna się waha. Łysy ją prostuje,
"Jak nie będziesz moja, to Ci mordę skuję".
Dziewczyna szybciutko robotę skończyła,
Łysy jest szczęśliwy, komórą wywija,
Wydzwania po kumplach, chwali się zdobyczą,
Panienka już szlocha - one zawsze ryczą.
Pojechał do miasta, zostawił dziewczynę
W barze z dresiarzami pił piwo godzinę.
Zaraz dyskoteka - zbiera się drużyna,
Pewnie się nawinie kolejna dziewczyna.
Dresy robią swoje, każda na to leci,
Komórka przy pasku na zielono świeci.
Bramkarz w dyskotece - z pakerni kolega,
Wygląda nietego - " Tobie co dolega? "
" O ? Łysy Cześć Brachu! Źle się dzisiaj czuję,
Nie ma anaboli, sterydów brakuje.
Pakowałem dzisiaj ze cztery godziny,
żyły mi spękały, jądra się skurczyły!"
" O kurde! Cholera! Ale jaja, bracie!
Ja Ci mówię, cholera, załóż w paski gacie.
Jakem Łysy Ci mówię - dresy to podstawa
Bez dresów, cholera, to żadna zabawa."
" O jądra się nie martw, to skutek uboczny,
Masz jądra skurczone, ale triceps mocny.
Mi się bracie zwoje na mózgu prostują,
Ale jestem paker, dresy mi pasują."
Postali tak chwile. Łysy wszedł na salę.
"Wynocha studenty, bo komuś przywalę!
Uczyć się wynocha, ja tu dzisiaj rządzę?
Ty w brylach ! Masz pecha, daj swoje pieniądze!
Studenci frajerzy, nie chcieli dać szmalu,
Dostali po zębach, nie ma ich w lokalu.
Siadają do stolika zamawiają piwo,
Lecz nagle komórki wydzwaniają żywo.
Dzwonią kumple, co tańczą gdzieś dalej na sali,
Widzieli jak studenci po ryju dostali.
" Mamy ekstra towar! Panienki nieśmiałe!
Przychodź Łysy do nas! Postawią Ci pałę!"
" Very dzięki chłopaki, później tam się zjawię,
Postawicie piwo i będzie po sprawie.
Te wasze panienki dawno zaliczyłem!
dzisiaj się na chlanie raczej nastawiłem."
Poszedł Łysy do kibla, wydalić urynę,
Wypił tyle piwa, że lał przez godzinę.
W kiblu tak cuchnęło jakby ścierwo gniło,
Musiał puścić pawia, wtedy mu ulżyło.
Każda dyskoteka wygląda tak samo,
Łysy zamiast tańczyć wciąż stoi pod ścianą,
Nie może się ruszać, bolą go zakwasy,
Zresztą nadmiar ruchu grozi spadkiem masy.
Łysy zawsze czeka do czwartej nad ranem,
Wtedy to dziewczyny są bardziej pijane.
Co się potem dzieje dobrze wiecie sami,
Chyba, że jesteście jeszcze prawiczkami.
Rano w poniedziałek kac mu czaszkę kraje,
Chciałby Łysy pospać, lecz do pracy wstaje.
Oczy ma przekrwione i oddech niezdrowy,
Wyciąga z lodówki woreczek foliowy.
To najlepsze Łysego lekarstwo na kaca,
Przykłada do czoła i wzrok mu powraca.
Potem nożyczkami woreczek rozcina,
Wypija zeń mleko, kac natychmiast mija.
Po dobrym śniadaniu zjada kilo koksów,
Zakłada swe dresy, ubiór dla fachowców,
Przed wyjściem z domu pożegnać się z mamą
Mama kocha syna i syn ją tak samo.
Przed domem już czeka na niego drużyna.
Trochę zimno na dworze. Łysy dres zapina.
"Czuwaj Głąby! Się macie!" Wita się z kumplami.
"Się masz Łysy! Palancie!" Łysy trzasnął drzwiami.
Łysy zawsze wozi kolegów do roboty,
Bo to kumple z dzielnicy, co lubią kłopoty.
Żaden frajer wieczorem ulicą nie chodzi,
Bo w nocy na ulicach żądzą gniewni młodzi.
Łysy tylko jednego u kumpli nie znosi,
że każdy z nich na dresach cztery paski nosi.
Łysy jest rasowym "dresiarzem metkowcem",
On nosi oryginały, nie wierzy w promocje.
Zaś kumple Łysego mocno przekonani,
że pasek od firmy w prezencie dostali.
Swoje dresy tanio na targu kupili,
A resztę pieniędzy wieczorem przepili.
Łysy lubi prowadzić swoją piękną brykę,
Pootwierać okna i włączyć muzykę.
Ruszył z piskiem opon, pędzi ulicami.
"Z drogi ludzie, bo jedzie Łysy z kolesiami!"
Paczka z hakiem przez rondo, na prostej do deski.
Lecz cóż to? Za krzakami stoi wóz niebieski,
Biały pasek " POLICJA"; Oj będzie zadyma.
Obok stoi policjant i suszarkę trzyma.
Wymierzył się w Łysego i już ząbki szczerzy,
że dali się złapać następni frajerzy.
Zamachał lizakiem i brwi zmarszczył srodze.
Drugi już rozciąga kolczatkę na drodze.
Łysy nie ma wyjścia, więc się zatrzymuje
Policjant podchodzi, numery spisuje.
"Dzień dobry panie władzo spieszę się do pracy."
Krople potu spływają Łysemu po glacy.
"Dokumenty proszę kontrola drogowa,
Jechał pan sto czterdzieści to cyfra pechowa,
A ograniczenie tutaj jest do sześćdziesiątki,
Płaci pan sto złotych z punktów dwie piątki".
"Ależ Panie władzo, ja o litość proszę,
Ja takich pieniędzy przy sobie nie noszę.
Mogę dać pięćdziesiąt i będzie po sprawie,
I obiecać mogę, że się już poprawię.
Policjant litościwy wypuścił Łysego,
Zapłacił pięćdziesiąt, bo tyle miał swego.
Stracił dziesięć punktów, co to dla twardziela
I tak prawo jazdy ma od bukmachera.
Koledzy Łysego mocno przerażeni,
Po stracie pieniędzy w smutku pogrążeni.
"Byłoby na nową kartę do komóry,
A nie dla policji na nowe mundury".
Oj nie lubią policji dresiarze z pakerni,
Zresztą, kto ją lubi prócz pani z cukierni,
U której policjanci paczki zamawiają,
Modę z ameryki w Polsce wprowadzają.
"Nie martw się Łysy jeszcze ich dorwiemy,
Nie ujdzie im na sucho, tyłki im skopiemy!"
Z Łysego to twardziel, więc się nie przejmuje
Olał temat zemsty, honor swój szanuje.
Dojechali na miejsce, gdzie Łysy ma pracę,
Wysiedli z samochodu. Łysy gładzi glacę.
Prezencję mieć trzeba, żeby mieć uznanie,
To jest dla pakera pierwsze przykazanie.
W ogromnym markecie z wieloma towarami,
Pracuje Łysy ze swymi kumplami.
Przenoszą w różne miejsca ogromne kartony,
Bo taki ma Łysy zawód wyuczony.
"Podawacz towaru" zawód dla pakera,
Lubi swoją pracę Łysy jak cholera.
Nie grzeją się w czaszce Łysemu sensory,
Jak niesie pod pachami dwa telewizory.
Właśnie się zbliżała dwudziesta godzina,
Sklep już opustoszał, dzionek pracy mijał.
Łysy poroznosił już wszystkie kartony,
Właśnie chciał obejrzeć w gazecie "balony".
Podchodził powoli do półki z gazetami,
Gdy wiatr się zerwał straszny, przeciąg trzask drzwiami.
Bardzo silny podmuch przewrócił Łysego,
Walnął głową w podłogę z betonu twardego.
Łysy znieruchomiał, głową mu paruję,
Chyba sensor ruchu w czaszce mu się psuje,
W oczach oscyloskop, z uszu dymek leci,
leży nieruchomo w wielkiej kupie śmieci.
Jakieś ostre zwarcia i wyładowania,
dziwnie na czerwono świeci jego bania.
Lecz cóż to się dzieje? Łysy marszczy czoło
"Nie, to nie możliwe!" Tłum krzyczy wokoło.
Łysy zaczął myśleć, mózg mu zapracował,
"Nastał cud prawdziwy"- tłumek wiwatował
Ta metamorfoza trwała pół godziny,
Wtem wszystko ucichło, pogasły selsyny...
Które w jego głowie zawsze pracowały.
Dostał je w szpitalu, jak był jeszcze mały.
Serce bije nadal i krew w mózgu szumi,
Zmarszczył bardziej czoło, ból mu oddech tłumi.
Boli go myślenie, krwawi mózg dziewiczy,
Usiadł pół przytomny, głośno z bólu krzyczy.
Znów wszystko ustało i wstaje przytomny.
Spogląda na ludzi i na sklep ogromny.
"Co ja tutaj robię?" - zadaje pytanie.
"Kim ja jestem? Gdzie mieszkam? Co się ze mną stanie?
Czy ja jestem sportowcem? Dlaczego mam dres?
I gdzie moje włosy?" W głosie słychać stres.
-"Czyżby on znormalniał?" - zapadło pytanie.
"Nastał cud prawdziwy! Dzięki Tobie Panie!
Ta rzecz niemożliwa stała się prawdziwa!
Kto się za tym wszystkim naprawdę ukrywa?"
Pomogli Łysemu wsiąść do samochodu,
Wolał usiąść z tyłu, bał się jechać z przodu.
Zawieźli go koledzy do domu powoli,
Bo czaszka Łysego ciągle jeszcze boli.
I mijały tygodnie. Łysy siedział w domu,
Nie chodził do pracy, nie ufał nikomu.
Zamknął się w mieszkaniu. - "Co się z Łysym dzieje?"
Martwią się koledzy. Lecz Łysy się śmieje.
A powód do śmiechu ma nie byle jaki,
Ma włosy na głowie, zniknęły żylaki.
Zaczął dużo czytać, by nadrobić stratę,
Nie pił alkoholu, zaczął pić herbatę.
Wysłuchał od matki, kim był do tej pory,
Że był Łysym dresiarzem . "Byłeś bardzo chory."
Słuchał z obrzydzeniem życiowej historii
O szalikowcach, bejsbolu, pijackiej euforii.
O panienkach, o lodach, o dresach z paskami,
O "komórce", pakerni i wiadrach z koksami.
Słuchał i nie wierzył, ogromnie się brzydził
"Przecież chyba wtedy każdy ze mnie szydził!"
Wstydził się pokazać ludziom na ulicy,
Wszak mieszkał w niewielkiej willowej dzielnicy.
Wszyscy go tam znali, wszyscy się go bali,
Ludzie go za głupka wtedy uważali.
Teraz, gdy znormalniał nie chciał być matołem,
Wolał się rozwijać, skończyć jakąś szkołę.
Marzył o karierze i chciał być studentem.
Czy mu się to uda? Wszak jest abstynentem.
Dlaczego tak ludzi zmienia środowisko,
że dla dziwnej mody mogą zrobić wszystko.
Sposób bycia zmienić, szargać swoje zdrowie.
To wszystko "Łysemu" nie mieści się w głowie.
Myśląc o tym wszystkim zasnął snem głębokim,
Przyśnił mu się anioł w tunelu szerokim
I powiedział Łysemu swym anielskim głosem,
że jest jego stróżem, boskim albatrosem.
Rozbłysło jasne światło za jego plecami
I odleciał anioł machając skrzydłami.
Nasilał się i zbliżał promieni korkociąg,
Słychać było stukot. To nadjeżdżał pociąg.
Obudził się Łysy cały potem zlany,
Chciał zasnąć, lecz nie mógł, choć liczył barany.
"Czy ten sen coś oznaczał, czas wszystko pokaże,
Może to wskazówka, bym był kolejarzem."
Lecz dalsze Łysego upadki i wzloty,
Jego radość i szczęście, a także kłopoty,
To zupełnie nowa życiowa historia.
Teraz to już wszystko. Skończyłam. VIKTORIA! ;)
IRA

Re: ...poczynania dresikow na ostroku...

Post autor: IRA »

Już mi sie podobasz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Anonymous

Post autor: Anonymous »

wierszyk super! ;-)
Bushi
początkujący
początkujący
Posty: 142
Rejestracja: 2004-11-24, 15:29:09
Gadu-Gadu: 0

Post autor: Bushi »

super wierszyk co za poezja:)
Awatar użytkownika
Tytus Andronikus
średnio gadatliwy
średnio gadatliwy
Posty: 496
Rejestracja: 2003-12-30, 01:07:19
Gadu-Gadu: 997
Lokalizacja: Kolonia Ostródzka - Anglia
Kontakt:

Bushit

Post autor: Tytus Andronikus »

...do policji to adresujcie i rozmawiajcie z nią... jakość organizator nie narzeka...większy kibel odwalali nie dresiarze...
Bushi
początkujący
początkujący
Posty: 142
Rejestracja: 2004-11-24, 15:29:09
Gadu-Gadu: 0

Re: Bushit

Post autor: Bushi »

Tytus Andronikus pisze:...do policji to adresujcie i rozmawiajcie z nią... jakość organizator nie narzeka...większy kibel odwalali nie dresiarze...
aha organizator nie narzeka... hmmm to bardzo ciekawe wydaje mi sie ze prawda jest inne
powiedz mi kto odwalił większy kibel
Awatar użytkownika
Tytus Andronikus
średnio gadatliwy
średnio gadatliwy
Posty: 496
Rejestracja: 2003-12-30, 01:07:19
Gadu-Gadu: 997
Lokalizacja: Kolonia Ostródzka - Anglia
Kontakt:

prawda

Post autor: Tytus Andronikus »

Kup sobie lusterko ,to zobaczysz sprawce a na marginesie pogadaj sobie z kim innym.
Awatar użytkownika
Tytus Andronikus
średnio gadatliwy
średnio gadatliwy
Posty: 496
Rejestracja: 2003-12-30, 01:07:19
Gadu-Gadu: 997
Lokalizacja: Kolonia Ostródzka - Anglia
Kontakt:

gówniarze

Post autor: Tytus Andronikus »

jedni warci drugich
Anonymous

tak czyli nie

Post autor: Anonymous »

Rząd chce rewolucji w podatkach. Już w 2005 roku podstawowa stawka VAT, którą objętych jest najwięcej towarów i usług, ma zostać obniżona z 22 do 19 procent. Mogą jednak wzrosnąć ceny niektórych produktów, bo rząd chce zmniejszyć zakres związanych z nimi preferencyjnych stawek podatku.


- Chcemy znaleźć scieżkę obniżenia stawki podstawowej VAT po to, aby pobudzić konsumpcję oraz stworzyć warunki do konkurowania z innymi krajami - tak przyczynę zmian uzasadniał wczoraj w Krakowie wicepremier Jerzy Hausner, cytowany przez PAP. Ma to być powrót do koncepcji zawartej w przygotowanej jesienią strategii podatkowej. - Tego nie da się zrobić bez zmiany listy towarów objętych stawkami 0, 3 i 7 procent. Ale musi być utrzymana preferencyjna stawka na żywność. Pozostałe zmiany są do dyskusji - mówił wicepremier Hausner podczas konferencji "Podatki przyjazne przedsiębiorcom". Podczas spotkania z przedsiębiorcami nie sprecyzował jednak, czy np. w przypadku towarów objętych dotychczas stawką 3 proc. przewiduje się jej podwyższenie do 7 proc., czy też może planuje się inne rozwiązanie.

Zdaniem wicepremiera, ta operacja może spowodować zwiększenie wpływów z VAT do budżetu. Nie to jednak jest jej celem. Według Hausnera, budżetowy efekt zmian stawek ma być neutralny. - Większe wpływy zostaną użyte do zmniejszenia "klina podatkowego" - powiedział wicepremier. Hausner nie precyzował, w jaki sposób zostanie to osiągnięte, ale Jarosław Neneman, wiceminister finansów odpowiedzialny za podatki stwierdził wczoraj, że te pieniądze pójdą na wprowadzenie tzw. ulgi aktywizacyjnej dla najmniej zarabiających. Jest to pomysł wicepremiera Jerzego Hausnera. Osoby najmniej zarabiające miałyby wyższe tzw. koszty uzyskania przychodu, zmniejszające kwotę, od której naliczany jest podatek dochodowy. Dzięki temu będą płaciły niższy podatek dochodowy. Ministerstwo Gospodarki i Pracy przygotowało już we wrześniu projekt ustawy w tej sprawie. Jego realizacja spowodowałaby jednak spadek dochodów budżetu o około 2 mld zł.

Co podrożeje

Hausner tłumaczył wczoraj, że aby obniżenie stawki podstawowej VAT nie spowodowało ubytku dochodów, konieczna będzie likwidacja stawki preferencyjnej 0 i 3 proc. i ograniczenie listy towarów objętych stawką 7 proc.

W praktyce może to spowodować wzrost cen np. na zboża, ziemniaków, warzyw, ryb i nawozów, które teraz objęte są stawką 3 proc. Stawka 7 proc. dotyczy natomiast większości podstawowych produktów żywnościowych. - Aby obniżenie podstawowej stawki VAT było rzeczywiście neutralne dla budżetu, przynajmniej część artykułów żywnościowych nie może być dalej objęta stawką 7 proc. - powiedziała "Rz" Katarzyna Zajdel-Kurowska, ekonomistka Banku Handlowego.

Podobnego zdania jest prof. Andrzej Wernik z Instytutu Finansów Wyższej Szkoły Finansów i Bankowości. - Wszystko zależy od zakresu zmian. Konieczne może być jednak podniesienie stawek na żywność, aby budżet nie stracił - mówi. Ekonomiści zwracają jednak uwagę, że wzrost cen żywności w przypadku podniesienia stawek VAT automatycznie przełoży się na wzrost inflacji, bo ma ona największy (30-proc.) udział w koszyku inflacyjnym.

Jarosław Neneman nie chciał wczoraj jednoznacznie powiedzieć, czy rząd zdecyduje się na podwyżkę stawki VAT na żywność. - Są przygotowywane różne warianty, jest też wariant pozostawienia stawek na żywność bez zmian - powiedział dziennikarzom.

Kto chce zmian

Obniżenie podstawowej stawki VAT rozważał już rząd Leszka Millera. Nigdy jednak ta propozycja nie doczekała się projektu ustawy ani nawet dokładnej analizy. Nieoficjalnie mówi się, że zwolennikiem tej propozycji nie był Andrzej Raczko, poprzedni minister finansów. Przeciw zmianom stawek była również Elżbieta Mucha, była wiceminister finansów odpowiedzialna za podatki.

Za obniżeniem stawki VAT opowiedział się natomiast Marek Belka. Zanim jeszcze objął formalnie funkcję premiera, mówił o tym podczas jednego ze spotkań z przedsiębiorcami. Według naszych informacji pierwotny plan obecnego rządu, który firmował wicepremier Hausner, zakładał stopniową redukcję podstawowej stawki VAT.

Paweł Blajer, H.B.

Wyższa inflacja
Wicepremier Jerzy Hausner powiedział, że w I kwartale 2005 roku inflacja może być jeszcze wyższa niż październikowe 4,5 proc. - W I kwartale trzeba liczyć się z tym, że poziom inflacji będzie trochę wyższy niż obecnie, ze względu na niską bazę oraz urzędowe podwyżki cen - powiedział dziennikarzom.

W październiku roczny wskaźnik inflacji niespodziewanie wzrósł do 4,5 proc., mimo że analitycy oczekiwali spadku do 4,3 proc. Po ogłoszeniu danych przez GUS Ministerstwo Finansów podwyższyło prognozę inflacji w grudniu do 4,3 - 4,4 proc. z 4,0 proc. wcześniej.

Ekonomiści prognozują, że na koniec I kwartału 2005 r. inflacja osiągnie 4,4 proc. (PAP, SZ.K.)
Zablokowany