Koń i człowiek w potrzebie
Moderator: Jacek-P
-
- początkujący
- Posty: 23
- Rejestracja: 2003-12-30, 01:07:18
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: Ostróda
- Kontakt:
Koń i człowiek w potrzebie
Cześć,
Chciałabym zainteresować Was jednym tematem i jednocześnie prosić o pomoc. Obie z koleżanką jesteśmy zapalonymi miłośniczkami koni. Udało nam się nawet zostać szczęśliwymi posiadaczkami wierzchowców. Zbiegiem różnych okoliczności zostałyśmy poproszone przez Fundację Pro Equo z południa Polski (to taka organizacja zajmująca się opieką nad niechcianymi i chorymi końmi) o pomoc i interwencję w sprawie 30letniej klaczy. Historia jest nie tylko wzruszająca, co pouczająca, bo pokazuje, że nawet w bardzo ciężkiej sytuacji ludzie nie tracą miłosierdzia.
Basia, bo tak na imię ma ta przeszło 30letnia klacz, mieszka w ukrytej w lesie wiosce w Gminie Łukta. Jej właścicielka wraz z rodziną prowadzi małe gospodarstwo. Wystarczy jeden rzut okiem, by stwierdzić, że bardzo brakuje tu pieniędzy. Klacz jest w gospodarstwie prawie całe swoje życie. Pracowała trochę w lesie przy wyrębie. Widać, że przywiązała się do rodziny, jest ufna i spokojna. Chodzi po całym gospodarstwie jak pies stróż. To pójdzie się popasie na łące, to zajrzy na chwilę do swojej stajni a rano stuka nosem w okno domagając się swojej zwykłej porcji chleba. Niestety utrzymanie zdrowego i pracującego konia w porównaniu do starej schorowanej już klaczy to nieba a ziemia. Wymaga przede wszystkim siły, czasu i pracy. Klacz ma już kłopoty ze stawami, potrafi się przewrócić tak, że udaje się ją podnieść dopiero po 2 dniach. Pół biedy jak przewali się na łące, tam jakoś sama wstanie, ale ze stajni to już raz ją ciągnikiem wyciągali. Na całym ciele widać rany i odleżyny, którymi trzeba się zająć. Stary koń potrzebuje też specjalnego odżywiania, bo już nie trawi, jak kiedyś. Przez lato klacz bardzo schudła, ale ciągle ma ogień w oczach i bardzo silną wolę życia.
Właścicielka jest bardzo dzielną kobietą. Mówi nam „Cała wioska się ze mnie śmieje, że jeszcze nie dałam kobyły do handlarza albo nie uśpiłam. A co to? Jak całe życie dzielnie nam służyła to już teraz nie zasługuje na godną starość? To nie jest zepsuty ciągnik albo rower. Sama nie dam rady się już nią zająć tak, jak trzeba, dlatego zaczęłam szukać pomocy.”
Właścicielka zwróciła się o pomoc do schroniska dla zwierząt w Ostródzie, tam skontaktowano ją z fundacjami zajmującymi się takimi przypadkami i tak ja i koleżanka trafiłyśmy do Baśki. Zrobiłyśmy zdjęcia, przesłałyśmy do Fundacji Pro Equo (oni jedyni zgodzili się pomóc, zarówno pegazus, jak i słynna Eulalia odmówili) i szukamy sposobu na uratowanie i konia i właścicielki. Podstawowy problem tkwi w tym, że schronisko fundacji jest na południu Polski, ponad 500km stąd. Dla tej klaczy taka podróż jest wielkim ryzykiem. Musimy jej znaleźć dom na mazurach. My jesteśmy w stanie zorganizować:
- podstawowe utrzymanie klaczy - fundacja może miesięcznie łożyć na klacz 200zł,
- wolontariuszy do opieki nad klaczą,
- zbiórke jakąś przeprowadzić na podleczenie klaczy, może byłaby w stanie po leczeniu spokojnie dojechać do fundacji,
Może znacie kogoś, kto mógłby ją przyjąć? Wierzę, że uda się coś zaradzić a jednocześnie pokazać ludziom, że życie poniżej minimum socjalnego wcale nie pozbawia ludzi miłosierdzia i współczucia. Tej kobiecie należy się naszym zdaniem medal, bo narażając się na wytykanie palcami w swojej wsi i poniżające uwagi robi wszystko, by ratować przyjaciela - wiernego i spracowanego starego konia.
Dziękuję za uwagę i czekam na maile szacila@tlen.pl
Chciałabym zainteresować Was jednym tematem i jednocześnie prosić o pomoc. Obie z koleżanką jesteśmy zapalonymi miłośniczkami koni. Udało nam się nawet zostać szczęśliwymi posiadaczkami wierzchowców. Zbiegiem różnych okoliczności zostałyśmy poproszone przez Fundację Pro Equo z południa Polski (to taka organizacja zajmująca się opieką nad niechcianymi i chorymi końmi) o pomoc i interwencję w sprawie 30letniej klaczy. Historia jest nie tylko wzruszająca, co pouczająca, bo pokazuje, że nawet w bardzo ciężkiej sytuacji ludzie nie tracą miłosierdzia.
Basia, bo tak na imię ma ta przeszło 30letnia klacz, mieszka w ukrytej w lesie wiosce w Gminie Łukta. Jej właścicielka wraz z rodziną prowadzi małe gospodarstwo. Wystarczy jeden rzut okiem, by stwierdzić, że bardzo brakuje tu pieniędzy. Klacz jest w gospodarstwie prawie całe swoje życie. Pracowała trochę w lesie przy wyrębie. Widać, że przywiązała się do rodziny, jest ufna i spokojna. Chodzi po całym gospodarstwie jak pies stróż. To pójdzie się popasie na łące, to zajrzy na chwilę do swojej stajni a rano stuka nosem w okno domagając się swojej zwykłej porcji chleba. Niestety utrzymanie zdrowego i pracującego konia w porównaniu do starej schorowanej już klaczy to nieba a ziemia. Wymaga przede wszystkim siły, czasu i pracy. Klacz ma już kłopoty ze stawami, potrafi się przewrócić tak, że udaje się ją podnieść dopiero po 2 dniach. Pół biedy jak przewali się na łące, tam jakoś sama wstanie, ale ze stajni to już raz ją ciągnikiem wyciągali. Na całym ciele widać rany i odleżyny, którymi trzeba się zająć. Stary koń potrzebuje też specjalnego odżywiania, bo już nie trawi, jak kiedyś. Przez lato klacz bardzo schudła, ale ciągle ma ogień w oczach i bardzo silną wolę życia.
Właścicielka jest bardzo dzielną kobietą. Mówi nam „Cała wioska się ze mnie śmieje, że jeszcze nie dałam kobyły do handlarza albo nie uśpiłam. A co to? Jak całe życie dzielnie nam służyła to już teraz nie zasługuje na godną starość? To nie jest zepsuty ciągnik albo rower. Sama nie dam rady się już nią zająć tak, jak trzeba, dlatego zaczęłam szukać pomocy.”
Właścicielka zwróciła się o pomoc do schroniska dla zwierząt w Ostródzie, tam skontaktowano ją z fundacjami zajmującymi się takimi przypadkami i tak ja i koleżanka trafiłyśmy do Baśki. Zrobiłyśmy zdjęcia, przesłałyśmy do Fundacji Pro Equo (oni jedyni zgodzili się pomóc, zarówno pegazus, jak i słynna Eulalia odmówili) i szukamy sposobu na uratowanie i konia i właścicielki. Podstawowy problem tkwi w tym, że schronisko fundacji jest na południu Polski, ponad 500km stąd. Dla tej klaczy taka podróż jest wielkim ryzykiem. Musimy jej znaleźć dom na mazurach. My jesteśmy w stanie zorganizować:
- podstawowe utrzymanie klaczy - fundacja może miesięcznie łożyć na klacz 200zł,
- wolontariuszy do opieki nad klaczą,
- zbiórke jakąś przeprowadzić na podleczenie klaczy, może byłaby w stanie po leczeniu spokojnie dojechać do fundacji,
Może znacie kogoś, kto mógłby ją przyjąć? Wierzę, że uda się coś zaradzić a jednocześnie pokazać ludziom, że życie poniżej minimum socjalnego wcale nie pozbawia ludzi miłosierdzia i współczucia. Tej kobiecie należy się naszym zdaniem medal, bo narażając się na wytykanie palcami w swojej wsi i poniżające uwagi robi wszystko, by ratować przyjaciela - wiernego i spracowanego starego konia.
Dziękuję za uwagę i czekam na maile szacila@tlen.pl
- Tytus Andronikus
- średnio gadatliwy
- Posty: 496
- Rejestracja: 2003-12-30, 01:07:19
- Gadu-Gadu: 997
- Lokalizacja: Kolonia Ostródzka - Anglia
- Kontakt:
-
- początkujący
- Posty: 23
- Rejestracja: 2003-12-30, 01:07:18
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: Ostróda
- Kontakt:
Dokładnie Sool... Poza tym łapanie się wszystkich rzeczy tylko dlatego, że są potrzebne wcale nie jest dobrym pomysłem. Ja udzielam się społecznie od dawna tylko w innej dziedzinie. Wcale nie uważam, że mogę zbawić świat, a ta akcja jest jednorazowa. Taka sekcja, o jakiej mówisz Tytus to około 50 tys. na początek a potem jakieś 3 tys. miesięcznie na utzrymanie sekcji złożonej z 4 koników. To poważne przedsięwzięcie, a do takich nie można zabierać się po godzinach.
- Tytus Andronikus
- średnio gadatliwy
- Posty: 496
- Rejestracja: 2003-12-30, 01:07:19
- Gadu-Gadu: 997
- Lokalizacja: Kolonia Ostródzka - Anglia
- Kontakt:
- Tytus Andronikus
- średnio gadatliwy
- Posty: 496
- Rejestracja: 2003-12-30, 01:07:19
- Gadu-Gadu: 997
- Lokalizacja: Kolonia Ostródzka - Anglia
- Kontakt:
....wybacz Przyjacielu....chyba mnie nie rozumiesz....jak sam sie nie ruszysz nawet do nie znajomych to nic nie wskurasz...
P.S. ukonczylem kilka szkolen z zakresu funduszy regionalnych,pieniedzy unijnych i takich tam pieniedzy, które nie zostana ruszone jak sie z kim nie spotkasz i zrobicie projektu....
P.S. ukonczylem kilka szkolen z zakresu funduszy regionalnych,pieniedzy unijnych i takich tam pieniedzy, które nie zostana ruszone jak sie z kim nie spotkasz i zrobicie projektu....
-
- początkujący
- Posty: 23
- Rejestracja: 2003-12-30, 01:07:18
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: Ostróda
- Kontakt:
Tytus do dzieła!
Tytus!! Rusz się!! Co tak siedziesz! Skrzyknij kumpli, zrób projekcik skoro to takie łatwe;-))) Jesteś przecież po kilku szkoleniach ))