"wykopałam z domu
swoje myśli
bo gadały prawdę
następnego dnia
przyszły
prosiły
o przebaczenie
kiedyś przyszło
wielkie tekturowe
pudełko
w środku
nie było nic
wartościowego
tylko jakaś
wymięta
stara
miłość"
aut. nn
To co było...............
Moderatorzy: chochlik, Jacek-P
-
- początkujący
- Posty: 4
- Rejestracja: 2004-10-14, 21:43:26
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: Ostróda
To co było...............
„Byłam Twoją ozdobą
Siennikiem
Lampą, która podpiera pijaków
Byłam Twoim nałogiem
Wiarą
Byłam Twoja klęską
Ohydą
Wichrem, który przeraża rybaków
Jestem dla Ciebie w czasie – Najdoskonalej przeszłym!!!!”
Siennikiem
Lampą, która podpiera pijaków
Byłam Twoim nałogiem
Wiarą
Byłam Twoja klęską
Ohydą
Wichrem, który przeraża rybaków
Jestem dla Ciebie w czasie – Najdoskonalej przeszłym!!!!”
.
Miłość Kłamstwa
Baudelaire Charles
Gdy widzę, jak przechodzisz, moja obojętna,
I poddajesz harmonii smyczkowego pienia
Krok, ruch, gest, drgnienie serca, a nawet rytm tętna,
Wodząc nudę w głębinie swojego spojrzenia;
Gdy widzę upiększone chorobliwym wdziękiem
Czoło twoje, na którym wieczór się rozjarzył
Od gazowych kinkietów w subtelną jutrzenkę,
I oczy jak z portretu patrzące z twej twarzy,
Mówię: "Jakże jest piękna i świeża przedziwnie!
Wieńczy ją ciężar wspomnień, ta wieża mądrości,
A tak jak miąższ brzoskwini, ślepo i naiwnie,
Serce jej do wymyślnej dojrzało miłości.
Czyś owocem jesieni o smaku królewskim,
Zapachem egzotycznych oaz i klimatów?
Czyś żałobną amforą czekającą łezki,
Wezgłowiem dla pieszczoty czy wiązanką kwiatów?
Wiem są oczy z wyrazem czystej melancholii,
Choć nie kryje tajemnic ich głębia zazdrosna,
Sanktuaria bez bóstwa, szkatułki bez kolii,
Bardziej puste i głębsze niż wy, o niebiosa!
Czyż olśnieniu nie starczy, abyś była złudą?
Serce me gardząc prawdą przed pozorem klęknie.
Czyś jest obojętnością, głupotą czy nudą,
Maską czy sztychem, witaj! Wielbię cię w twym pięknie
Miłość Kłamstwa
Baudelaire Charles
Gdy widzę, jak przechodzisz, moja obojętna,
I poddajesz harmonii smyczkowego pienia
Krok, ruch, gest, drgnienie serca, a nawet rytm tętna,
Wodząc nudę w głębinie swojego spojrzenia;
Gdy widzę upiększone chorobliwym wdziękiem
Czoło twoje, na którym wieczór się rozjarzył
Od gazowych kinkietów w subtelną jutrzenkę,
I oczy jak z portretu patrzące z twej twarzy,
Mówię: "Jakże jest piękna i świeża przedziwnie!
Wieńczy ją ciężar wspomnień, ta wieża mądrości,
A tak jak miąższ brzoskwini, ślepo i naiwnie,
Serce jej do wymyślnej dojrzało miłości.
Czyś owocem jesieni o smaku królewskim,
Zapachem egzotycznych oaz i klimatów?
Czyś żałobną amforą czekającą łezki,
Wezgłowiem dla pieszczoty czy wiązanką kwiatów?
Wiem są oczy z wyrazem czystej melancholii,
Choć nie kryje tajemnic ich głębia zazdrosna,
Sanktuaria bez bóstwa, szkatułki bez kolii,
Bardziej puste i głębsze niż wy, o niebiosa!
Czyż olśnieniu nie starczy, abyś była złudą?
Serce me gardząc prawdą przed pozorem klęknie.
Czyś jest obojętnością, głupotą czy nudą,
Maską czy sztychem, witaj! Wielbię cię w twym pięknie
- krzycho88
- średnio gadatliwy
- Posty: 326
- Rejestracja: 2004-09-13, 11:18:22
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: Z drogi
- Kontakt:
Smutne
Smutne gdy kochamy
I w swych myślach ciągle wzdychamy
Próżno oczekujemy wzajemności
Chociaż na naszych ustach uśmiech wciąż gości
Spójrz na to z innej strony
Tak naprawdę jesteś wzgardzony
Cóż że wtulasz w poduszkę
Twe zapłakane oczy
Cóż że Twe serce
Tak smutnie krew tłoczy
Jak osuszyć Twe wilgotne od płaczu oczy
A życie wciąż bez sensu się toczy
Jak ziścić te wielkie pragnienie
Kiedy wreszcie w Twym spojrzeniu
Zobaczysz uśmiech w odzwajemnieniu
A Twe życie żywiej się potoczy
Musisz niestety skontrolować swoje marzenia
Czy osoba o której marzysz do Twej miłości dojrzewa
Czy czasem nie jest pusta, zarozumiała
Co zachwyca się tylko pięknem swego ciała
Czy nie tworzy sobie mitu
Piękna w samotności
Czy nie myśli o bogactwie próżności
Za nic mając skarb miłości
Chyba nie chcesz abyś był w końcu wybrany
Gdy będziesz bez miłości wykorzystywany
Bo jak żyć wtedy na tym świecie
Gdy ktoś w Twym pieniądzu widzi podnietę
88
I w swych myślach ciągle wzdychamy
Próżno oczekujemy wzajemności
Chociaż na naszych ustach uśmiech wciąż gości
Spójrz na to z innej strony
Tak naprawdę jesteś wzgardzony
Cóż że wtulasz w poduszkę
Twe zapłakane oczy
Cóż że Twe serce
Tak smutnie krew tłoczy
Jak osuszyć Twe wilgotne od płaczu oczy
A życie wciąż bez sensu się toczy
Jak ziścić te wielkie pragnienie
Kiedy wreszcie w Twym spojrzeniu
Zobaczysz uśmiech w odzwajemnieniu
A Twe życie żywiej się potoczy
Musisz niestety skontrolować swoje marzenia
Czy osoba o której marzysz do Twej miłości dojrzewa
Czy czasem nie jest pusta, zarozumiała
Co zachwyca się tylko pięknem swego ciała
Czy nie tworzy sobie mitu
Piękna w samotności
Czy nie myśli o bogactwie próżności
Za nic mając skarb miłości
Chyba nie chcesz abyś był w końcu wybrany
Gdy będziesz bez miłości wykorzystywany
Bo jak żyć wtedy na tym świecie
Gdy ktoś w Twym pieniądzu widzi podnietę
88
Zachód słońca
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Kto pogubił te pióra różowe na niebie?
Aniołowie kochania, kochania, kochania. -
Popłynęli daleko - nie do mnie i ciebie,
lecz tam, gdzie szyby płoną snem oczekiwania.
Aniołowie miłości pióra pogubili,
niosąc w oddal rozkosze, rozkosze, rozkosze.
różowe pocałunki, nieskończoność chwili
i pełne łez amfory, i róż pełne kosze.
Jedno pióro wionęło nad tym naszym domem,
gdzie w oknie brak złotego, złotego płomienia,
i zawisło nad nami różowym ogromem,
i zawisło nad nami żałością wspomnienia...
Kto pogubił te pióra różowe na niebie?
Aniołowie kochania, kochania, kochania. -
Popłynęli daleko - nie do mnie i ciebie,
lecz tam, gdzie szyby płoną snem oczekiwania.
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Kto pogubił te pióra różowe na niebie?
Aniołowie kochania, kochania, kochania. -
Popłynęli daleko - nie do mnie i ciebie,
lecz tam, gdzie szyby płoną snem oczekiwania.
Aniołowie miłości pióra pogubili,
niosąc w oddal rozkosze, rozkosze, rozkosze.
różowe pocałunki, nieskończoność chwili
i pełne łez amfory, i róż pełne kosze.
Jedno pióro wionęło nad tym naszym domem,
gdzie w oknie brak złotego, złotego płomienia,
i zawisło nad nami różowym ogromem,
i zawisło nad nami żałością wspomnienia...
Kto pogubił te pióra różowe na niebie?
Aniołowie kochania, kochania, kochania. -
Popłynęli daleko - nie do mnie i ciebie,
lecz tam, gdzie szyby płoną snem oczekiwania.