jakie bajki to jest możliwe tu wszystko napisano
http://olgierddabrowski.blog.onet.pl/
28 grudnia 2010
Ostródzka przeprawa
Witajcie, wybaczajcie. Pracy mam tak wiele, że nie wystarcza mi czasu, bywa że głowy, na systematyczne wpisy. Ale skoro zacząłem, to powinienem honorowo trwać przy danej obietnicy. Co tam zmęczenie, senność? Kiedyś odpocznę. A teraz obiecany temat….
Całe szczęście, że tym razem wiadukt nie był obiektem przedwyborczych licytacji bez pokrycia. Rozwiązanie przeprawy (nie musi to być wiadukt) przez tory jest jednak cały czas ważnym, realnym problemem Ostródy. Biorąc na logikę, tę sprawę powinny nam rozwiązać PKP, czyli państwo. Koleje bez przeszkód realizują swoje cele gospodarcze kosztem udręki mieszkańców naszego miasta. Z moich pobieżnych wyliczeń wynika, że każdy ostródzianin spędza w ciągu roku przed rogatkami dwie doby!!! Świadomość, że ktoś, wbrew naszej woli, skraca nam każdy rok o dwa dni kalendarzowe, jest trudna do zniesienia. Jakiż ogromny potencjał ludzki jest marnowany. Wyobraźcie sobie 33 i pół tysiąca ludzi bezczynnie stojących lub siedzących w samochodach przez dwie doby. Wychodzi na to, odliczając ok. 40 procent osób w wieku przedprodukcyjnym i poprodukcyjnym, że rocznie przed torami tracimy potencjał pracy ludzkiej potrzebny do wybudowania jednej piramidy egipskiej. Są jeszcze inne negatywne tego skutki, np. ekologiczne, szczególnie zimą, kiedy przed szlabanami stoją samochody z włączonymi silnikami. Argumentów za budowaniem w Ostródzie przeprawy przez tory jest więcej, ale to nie jest proste, wręcz przeciwnie, szalenie skomplikowane.
Teoretycznie są trzy możliwości rozwiązania problemu: wiadukt, tunel lub podniesienie torów, np. od dworca przez całą długość ich przebiegu przez miasto. Ostródzianie przywiązali się do tej pierwszej koncepcji. Jedynym realnym miejscem na wybudowanie wiaduktu jest ul. Drwęcka, wysokość trzeciego przejazdu. Miasto kilka lat temu ogłosiło i rozstrzygnęło konkurs na koncepcję takiej przeprawy. Zwycięski koncept przewiduje estakadę od skrzyżowania Drwęckiej z Grunwaldzką, biegnącą nad torami aż do Olsztyńskiej. Dzisiejszy koszt tej inwestycji to minimum 50 milionów złotych. Jej inicjatorem i inwestorem powinien być powiat, bo to na jego ulicy przebiegałaby estakada. Zwykle tak jest, że to gospodarz decyduje, co na jego terenie powstaje i to on finansuje takie przedsięwzięcia. Miasto deklarowało gotowość współfinansowania tej inwestycji. Jak dotąd powiat, kilka lat temu, zaproponował, żeby miasto zrezygnowało ze wszystkich inwestycji turystycznych (z I, II, III etapu zagospodarowania nabrzeża j. Drwęckiego, czyli, m.in. budowy amfiteatru, remontów i modernizacji ulic: Słowackiego, Mickiewicza, Olsztyńskiej, z inwestycji na zamku, budowy stanicy i pomostów dla wodniaków) i pieniądze przeznaczyło na wiadukt. Nie takiej pomysłowości i przedsiębiorczości w tej sprawie oczekujemy od powiatu. My wiemy na co przeznaczać swoje samorządowe pieniądze. Zatrzymanie wspomnianych inwestycji byłoby klęską. To one nakręcają dobrą koniunkturę gospodarczą w Ostródzie, dzięki której powstaje i powstanie wiele inwestycji prywatnych. Wiadukt takich efektów nie przyniósłby.
Jest także inny problem. Wiadukt nie rozwiązałby wszystkich kłopotów z przeprawą przez tory. W przekonaniu fachowców od komunikacji, z nowej estakady korzystałaby tylko część kierowców, może ok. 40 procent. Pozostali jeździliby dawną trasą, przez dwa pozostałe przejazdy. Dla wielu wygoda okupiona koniecznością nadłożenia drogi o kilometr czy kilkaset metrów, koniecznością pokonania dodatkowych skrzyżowań z sygnalizacją świetlną nie byłaby atrakcyjna. Oni staliby po staremu przed zamkniętymi rogatkami. Mamy od prawie 30 lat przejście nad torami dla pieszych. Kto z tej kładki korzysta? Nieliczni. Bardzo podobnie byłoby z wiaduktem. Problematyczna jest zatem efektywność społeczna i gospodarcza estakady nad torami, zważywszy na jej horrendalne koszty i wątpliwą estetykę.
Co zatem? Tunel? Praktycznie niemożliwy do wykonania z powodu położenia miasta (jezioro, podmokły teren). Teoretycznie możliwy do wykonania (w końcu ludzie latają w kosmos), ale za niewyobrażalnie wielkie pieniądze. To nie dla nas.
Pozostaje więc estakada dla pociągów. Dla mnie jest to najlogiczniejsze rozwiązanie dla Ostródy. Pociąg nad ulicami, wszystkie trzy ulice z przejazdami stałyby się wreszcie normalnymi traktami, a północna i południowa część miasta wreszcie stałyby się jednym, zintegrowanym organizmem miejskim. Czy to możliwe? Sądzę, że tak. Zaczynam badać sprawę. Najpierw trzeba ustalić skąd i dokąd należałoby podnosić tory, na jakiej długości. Potem trzeba w przybliżeniu ustalić kwotę takiej inwestycji. Naturalnym źródłem finansowania powinien być budżet państwa, w którego imieniu działa PKP, zatruwające nam życie od dziesięcioleci. Mam kilka pomysłów na wywieranie nacisku na winowajcę naszych kłopotów, ale o tym kiedyś, w następnych wpisach. Macie ode mnie zaczyn do myślenia. Czekam na Wasze pomysły, sugestie w tej sprawie. Przedstawiłem Wam problem w telegraficznym skrócie, w pewnym uproszczeniu, ale logika podstawowych rozważań, mam nadzieję, została zachowana. A zatem do dzieła! Wzbogaćcie skarbnicę ostródzkich rozważań nad symbolicznym WIADUKTEM.
Pozdrawiam z nadzieją, że zdążę jeszcze do Was zawitać przed Nowym Rokiem.
Olgierd (23:00)
ja tam wierzę, że będzie estakada